czwartek, 17 lipca 2014

Trzynaście

*6 miesięcy później*

Zdenerwowana siostra Diany ostatni raz poprawiła swój welon jako panna. Obok niej stał równie zestresowany Dawid. Mimo uczucia jakim się darzyli teraz bali się ceremonii ślubnej. Za młodymi stali ich świadkowie. Maja wzięła na to stanowisko swoją młodszą siostrę, za to Dawid poprosił o to kolegę z kadry-Macieja Kota. Diana i jej znienawidzony skoczek narciarski nadal nie rozmawiali ze sobą jak ludzie. Nawet w tej chwili brzydzili się stać obok siebie. Ciągle się kłócili, przezywali jak dzieci, godzili, chodzili nadąsani i mimo tego, że wszyscy zaczęli mówić, że pasują do siebie oni nienawidzili się jeszcze bardziej. Młoda fizjoterapeutka twierdziła, że zniesie to upokorzenie dla swojej siostry. Z bólem serca, ale da radę przez całe wesele i wszystko będzie po staremu. No może nie do końca. Jej siostra będzie nosić nazwisko najgłupszego człowieka na ziemi, a wkrótce urodzi małe, lokowate Kubaciątka. Diana z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy złapała pod rękę Macka i za młodą parą weszli do kościoła, by być świadkami przysięganej miłości. 

*
Po oczepinach połowa gości zaliczyła zgon. Siostra panny młodej również była podpita ale trzymała się na nogach. Z pełną świadomością poprosiła Kota o jeden taniec.
-Nie jesteś taki zły, wiesz?-szepnęła do ucha chłopaka
-Ty też nie.-również szepnął
-Przystojny Kocie jesteś.-zaśmiała się, a chłopak obrócił się dookoła własnej osi.
-Wiem.-poruszał brwiami i ponowie ją obrócił.
-A z tym krawatem  to już w ogóle.-dziewczyna złapała w rękę niebieski krawat zwisający z jego szyi i lekko go pociągnęła.-Chcę cię.-wymruczała tuż przy jego uchu i przygryzła czułe miejsce pod nim. Chłopak przymknął oczy z wywołanej przez dziewczynę przyjemności,
-Ja ciebie też.-powiedział patrząc jej w oczy. Diana przygryzła wargę i zapytała:
-Dużo wypiłeś?
-Mało.-skłamał, bo chciał jak najszybciej znaleźć się z dziewczyną sam na sam.
-To jedziemy do mnie.-powiedziała tuż przy jego ustach i lekko musnęła jego ciepłe, delikatne wargi

*
Do domu Leśniewskiej zostało niecałe sześćset metrów. Droga była pusta, co ułatwiało im jazdę, bo Maciek przez procenty szalejące w jego głowie prowadził samochód slalomem. Lampy zgasły już dawno, a reflektory w aucie starszego brata chłopaka powoli wysiadały. Chłopak pochylił się, by dać szybkiego całusa brunetce. W momencie, gdy odrywał się od jej policzka w ich samochód uderzył nadjeżdżający tir. Stacyjka momentalnie przestała świecić, silnik zgasł, szyby pękły w drobny mak, a on i Diana leżeli nieruchomo, a po ich twarzach płynęły stróżki krwi.

  
*
-Co z nią?-oszołomiony Maciek leżał w szpitalnej sali i przymykał powieki od rażącej bieli ścian.-Co z Dianą do cholery?!-krzyknął tyle ile miał siły. Przy jego łóżku pojawił się lekarz i salowa. Spojrzeli po sobie i mężczyzna powiedział:
-Pana koleżanka nie żyje.-powiedział wolno i spokojnie, a oczy Macka zapełniły się łzami. Chłopak zaczął obwiniać się za śmierć dziewczyny. Wmawiał  sobie, że to on powinien być na jej miejscu. Nie chciał i nie mógł przyjąć do wiadomości, że Diana odeszła.
Po trzech godzinach pobytu Macka w szpitalu pojawiły się pewne komplikacje. Lekarze robili co mogli, ale niestety nie dali rady...

   I tak kończy się historia Diany i Macka.
Odpychali się od siebie, przyciągali, kłócili, godzili...
Ale los postawił na ich drodze coś co ich połączyło.
Wspólną śmierć.
Pewnie chciał złączyć ich ze sobą w niebie skoro nie wyszło na ziemi.
Teraz ta dwójka przemierza niebieskie uliczki królestwa na górze i jest ze sobą szczęśliwa.
A ty pamiętajcie, że wbrew waszej woli to los decyduje o tym co was czeka.
___________________________________________

I takim sposobem zakończyłam to opowiadanie.
Przepraszam za to, że nie wszystkie rozdziały mi wychodziły, że czasem długo nic się tu nie działo. Przepraszam również za to, że już kończę tę historię. Jak pisałam "pechową trzynastkę" czułam się inaczej niż przy poprzednich rozdziałach..
Jest mi smutno z powodu zakończenia, ale niestety nie wyrabiam z pisaniem.
Bardzo wam dziękuję za te 76 komentarzy, 1 656 wyświetleń ♥ 
Jesteście cudowni!
Najbardziej dziękuję +siatkarka kurkowa  za komentowanie każdego wpisu, jesteś niesamowita! <3
Ale wszystkim osobom, które również dodawały komentarze, bardzo dziękuję.
Teraz piszę dwa inne blogi. Jeden jest poświęcony piłkarzowi, a drugi skoczkowi narciarskiemu.
Serdecznie was na nie zapraszam:
Neymar http://neymar-opowiadanie.blogspot.com/
Krzysztof Miętus http://ja-ty-i-brak-nas.blogspot.com/

3majcie się! ♥
     

poniedziałek, 7 lipca 2014

Dwanaście

Przez okno na klatce schodowej podziwiałam tłum ludzi, który stał w mega długiej kolejce i czekał na wejście. Krzyki kibiców było słychać nawet przez zamknięte okno ale co się dziwić. Jak nasi grają to trzeba kibicować! Pierwszy raz w życiu byłam wdzięczna Kocurowi, bo załatwił bilety VIP i obeszło się bez zbędnych kolejek. Swoją drogą to Maciuś wstał chyba prawą nóżką dziś, bo strasznie miły i rozmowny był podczas podróży tu. Jak nigdy szło się z nim dogadać i co najważniejsze: nie fochał się o byle słowo powiedziane na jego temat. Sądzę, że Maciek zgrywa takiego maczo tylko przed innymi, bo sam na sam jest całkiem inny.
-Siemanko Macieju!-w naszą stronę wesoło szedł nie kto inny jak Bartek Kurek.
Orzeszki! Na żywo lepszy niż w telewizji!
-Barti!-przybili sobie piątki, a potem się uściskali.
-Uuu widzę, że nadal masz dobry gust..-zmierzył mnie wzrokiem po czym zagwizdał.-Bartłomiej-przedstawił się.-Dla przyjaciół Barti, madame-ukłonił się i pocałował moją dłoń.
-Łapki przy sobie-zakomunikował Maciek
-Oo pardon-uniósł ręce w geście obronnym
-Kurek! Cepie niedorobiony gdzie są moje spodenki?!-z szatni reprezentacji wybiegł Winiarski w samej koszulce i slipkach z kaczorem Donaldem. Cała nasza trójka wybuchła śmiechem, a zdezorientowany Michał stał i robił się czerwony jak barszcz na Boże Narodzenie.
-Winiar kobieta jest w naszym towarzystwie, ubierz się.-Bartek próbując się opanować przed kolejnym wybuchem śmiechu zakrył twarz w swoją bluzę i się odwrócił.
-Zobaczysz ty niemoto ruska, że kiedyś nagi zagrasz!-odgroził się i z powrotem wszedł do szatni. Chwilę pogadaliśmy sobie z Kurkiem ale niestety musiał iść się jeszcze przebrać w strój. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w dal. Kot zrobił się jakiś taki cichy, pewnie znowu coś mu się w głowie poprzewraca i będzie taki jak zazwyczaj.
-Minuta ciszy?-spytałam.
Chłopak musiał najwidoczniej być myślami gdzie indziej, bo potrząsnął głową żeby zdobyć orientację.
-Nie-mruknął
-Już po dobrym humorku?-zaśmiałam się
-Nie-znów mruknął pod nosem
-Nie znasz innego słowa?-zmarszczyłam czoło.
Boże słodki, ten chłopak był gorszym rozmówcą niż pięcioletnie dziecko! Nawet ono więcej biadoli niż normalny, dorosły facet.
-Znam-powiedział
-Wiesz co, żałuję, że się dałam namówić żeby tu z tobą przyjechać-zgarnęłam z parapetu swoją kurtkę i torebkę i schodkami udałam się w dół. Po drodze spotkałam wyelegantowanego w biało-czerwony strój Kurka i razem z nim poszłam na halę. On pobiegł do reszty drużyny, bo mieli mieć jeszcze krótką rozgrzewkę, a ja poszłam zając wyznaczone miejsce. Ogółem to w tym rzędzie brakowało już tylko Kota, bo rozglądając się widziałam, ze wszystkie były pozajmowane. Kątem oka dostrzegłam idącą sylwetkę osoby wyżej wymienionej po czym przerzuciłam wzrok na machającą w moją stronę reprezentację. Odmachałam im i spotkałam się z pogardliwym wzrokiem Maciejki.
-Nie nalegałem-powiedział twardo i usiadł obok.
*
Polska wygrywała z Włochami 2:1. Uszy bolały od trąbiących kibiców, normalnie gorzej niż pod skocznią..Żeby wygrać muszą wygrać tego seta ale ciężko będzie im się odegrać. Włosi mają nad nimi dziesięciopunktową przewagę i tylko cud pomoże im ją nadrobić.
Serw od włoskiego zawodnika odebrał Kurek, odbił do Bartmana a ten wystawił Winiarskiemu, który w pięknym stylu trafił w boisko i nadrobił jeden punkt. Następnie szło jak z płatka i nim się obejrzeliśmy nasi wygrywali 23 do 16. Teraz serwował Nowakowski i perfekcyjnie trafił w ręce obrońcy, który nie mógł zapanować na piłką i ją wypuścił. Ostatni serw należał do niego, jeżeli idealnie zaserwuje to Polska wygra. Współczuję mu. Nawet jeśli jest się w czymś perfekcjonistą to trzeba się na stresować żeby było dobrze.
-Polska!!!!!-wydarły się trybuny, a chłopaki zaczęli skakać ze szczęścia. Zasłużyli na wygraną.

***
Siatkarze byli tak podjarani wygraną, że postanowili zrobić małą imprezkę żeby to uczcić. To nic, że trener kazał być im trzeźwym, bo jutro kolejny mecz. Oczywiście zaprosili mnie i Kota. Ten jak usłyszał o wódce to zrobił się wesoły jak struś w kopalni piachu i godzinę blokował hotelową łazienkę. A! Skoro o hotelu już mowa to nie zgadniecie co ten kretyn zrobił. Zarezerwował pokój z łożem małżeńskim! Jeśli on myślał, ze ja będę chciała  z nim spać to się chłopczyna mylił. Kretyn.
Co do kreacji na wieczór nie przywiązywałam dużej uwagi. Po prostu ubrałam krótką, czarną spódniczkę i czerwoną bokserkę, a do tego balerinki i byłam gotowa.
-Witam piękną panią mmmm-ledwo stojący na nogach Winiarski przywitał mnie buziakiem w policzek. Najlepsze było to, że nie czułam od niego alkoholu, a on wyglądał jakby wypił co najmniej butelkę.
Impreza się szybko rozkręciła. Kilku chłopaków wymiękło i poszło do swoich pokoi, a z nich wszystkich został Bartman, Winiarski, Kurek, Nowakowski i Wrona. Super, sześciu facetów i ja jedna. Chociaż może Kota zaliczę do kobiet...
-Gramy w butelkę?-krzyknął podekscytowany Michał i zeskoczył ze stolika.
-Oh Yes!-krzyknęli wszyscy
-Nie!-zaprotestowałam
-Czemu?-Kurek przysunął swoją śmierdzącą wódką gębę i patrzył mi w oczy.
-Bo jestem jedyną dziewczyną, panowie-powiedziałam
-Lepsza zabawa będzie!-krzyknęli i wyciągnęli pustą butelkę po żubrówce.
Miałam farta, bo na całe szczęście nie wypadało na mnie i spokojnie mogłam śmiać się z wyzwań innych ale do czasu.. Gdy zakręcił Kot zażądał wyzwania, a wtedy uwalony w trzy dupy Winiarski wymyślił, że musi pójść ze mną do łazienki, a potem wyjść i przynieść mój stanik. Idiots, idiots everywhere..
-Dawaj-ponaglił mnie gdy już znaleźliśmy się w pomieszczeniu.
Zaśmiałam mu się w twarz i oparłam o umywalkę.
-Czy ty sądzisz, że oddam ci mój stanik, bo tak chcesz?-założyłam ręce i czekałam na odpowiedź
-Tak-powiedział
-To się mylisz kochanie-poklepałam go po policzku i nacisnęłam klamkę od drzwi, które okazały się zamknięte. Chłopak wykorzystał moment i przyparł mnie do nich, a potem złączył nasze usta. Wariowałam przez tego faceta, dosłownie! Gdy brunet podciągnął do góry moją bluzkę i szukał zapięcia od stanika od razu włączyła mi się czerwona lampka i odepchnęłam go z całej siły na pobliską szafkę, a potem wyszłam trzaskając drzwiami. Chłopcy siedzieli w kółku i popijali szampana z butelki. Dołączyłam do nich, a oni widząc, że jestem ubrana i wszystko mam zaczęli nabijać się z Kota, że jest dupą wołową. Oh, polać im! W końcu ktoś się ze mną zgadza..
Co było dalej? Wiem, że tańczyliśmy, piliśmy, wydurnialiśmy się a potem urwał mi się film i nie jestem w stanie powiedzieć co się działo później.

___________________
Jak wakacje wam mijają? :D
Mi straaaasznie nudno dlatego pogrążam się w pisaniu opowiadań na kartkach z bloku..#ahh.
Szkoda, że Polska nie przeszła dalej no ale takie jest życie ;(((
Jutro mecz Canarinhos-Niemcy! Komu kibicujecie?
Ja osobiście sercem jestem z Brazylią ♥
*
Przeczytajcie to uważnie:
Myślałam nad sensem tego opowiadania i doszłam do wniosku, że nie idzie mi źle. Do tego wasze komentarze motywują mnie do pisania ale...
Ale myślę sobie, że pojawi się jeszcze jakieś 3/4 rozdziały i nastąpi koniec perypetii Diany i Macka.
Na chwilę obecną mam mętlik w głowie i sama nie wiem co robić.
Jeżeli chcecie żeby opowiadanie zostało i było więcej rozdziałów niż jest przewidziane dajcie mi jakiś dobry powód, by się z nim nie rozstawać .. 

Pozdrawiam Xxx


wtorek, 1 lipca 2014

Jedenaście

Od rana krzątałam się po domu i sprzątałam chociaż nie było co. Jakoś takie zajęcie mnie odstresowuje i daje chwilę na myślenie. Logiczne myślenie. No i skoro już przy myśleniu jesteśmy to chyba wiecie kto jest moim number one. Ten głupi Kocur siedzi gdzieś poupychany w moim mózgu i za cholerę nie chce wyjść. Może powinnam dać na mszę żeby jego "duszek" mnie opuścił..
To wszystko przerwał dzwonek do drzwi. Miał do nas wpaść jakiś tajemniczy chłopak, z którym pisze moje siostra. No byłam bardzo ciekawa jakiego przystojniaka sobie wybrała. Gdy otworzyłam drzwi..dobrze, że obok stała mała szafka i mogłam się o nią oprzeć.
-Kubacki?!-prawie, że się wydarłam. Takiego odwalonego to ja go jeszcze nie widziałam. Garniturek, krawacik, lakierki, ułożone włoski i bukiet tulipanów, a na dodatek tak waliło wodą kolońską, że można się było udusić.
-Diana?!-również był w szoku, że mnie zobaczył
-Co ty tu robisz?
-A ty?
-No ja tu mieszkam.-trochę się zmieszał jak mu odpowiedziałam
-Kurde ja chyba pomyliłem adresy, miło było cię zobaczyc pa.-odwrócił się na pięcie i chciał iśc ale wtedy z bramki wyszła moja siostra.
-Dawid?-zapytała
-Maja? Hej.-uśmiechnął się i wyciągnął w jej stronę kwiaty.
-Nie mówiłaś, że piszesz z tym..-wskazałam na loczka
-To ty go znasz?-zdziwiła się
-Ty patrz no dziwne nie? To nic, że z nim pracuję.
-To tym lepiej przynajmniej nie muszę was sobie przedstawiać.-zaśmiała się i zaprosiła Mustafa do środka. Przechodząc koło mnie rzucił mi spojrzenie godne debila i zniknął w korytarzu. Moja siostra i ten idiota, boże co jeszcze mnie w życiu spotka?!

***

-Ha! Macias cioto!-Kuba zaczął się śmiać gdy przewaliłem wyścig w GTA. Po sezonie jakoś się dogadaliśmy i teraz próbujemy odzyskać te dobre braterskie relacje oparte na zgodzie, a nie na ciągłych kłótniach i wytykaniu sobie błędów.
-No dajesz cwaniaku, zobaczymy.-powiedziałem
-No i zobaczysz, że to wygram.-powiedział pewny siebie i włączył grę ale po chwili rozdzwoniła się jego komórka. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Diany. Odebrał to szybciej niż kiedykolwiek odbierał telefony i wyszedł z pokoju. Kurde, czyżby Kubuś startował do tej wariatki? Nie pozwolę mu na to. Ona będzie moja!
-Sorry.-powiedział zamykając drzwi. Schował telefon do kieszeni dresów i z powrotem zajął miejsce do gry.
-Co ty za tajemnicze pogawędki z Dianą masz?-zagadnąłem
-A co zazdrosny?-zaśmiał się tylko jak zobaczył, że mnie to nie śmieszy, spoważniał.-Macias jesteś zazdrosny o Dianę?!-krzyknął na cały głos. Kurwa głośniej, niech cię cała ulica usłyszy. Albo całe Zakopane najlepiej.
-Ha ha nie.-za nim to powiedziałem spaliłem takiego buraka, że na bak pomyślał, że jestem.
-O bracie.-poklepał mnie po ramieniu.-To będzie dla ciebie wyzwanie.-pyknął ustami i wrócił do gry
-Niby czemu?
-Bo ona cię nienawidzi człowieku.-odpowiedział
-Kubuś im bardziej się laska opiera tym łatwiejsza nie wiesz?
-Gdzieś już to słyszałem..
-Pieter..-rzuciłem
-A no tak. Żyła mentor.-zaśmiał się
-Mentor nie mentor czasem dobrze gada.
-Przeważnie jak się ujebie w trzy dupy.
-Oj młody jesteś na życiu się nie znasz..-zgarnąłem swój telefon z biurka i wstałem z pufy.
-Dam ci radę, taką braterską. Jak chcesz przekonać do siebie Dianę to zabierz ją na mecz siatkówki, będzie twoja.-puścił mi oczko
-Skąd to wiesz?
-W przeciwieństwie do ciebie ja mam z nią dobry kontakt.
-Wiesz co? Skorzystam.-pokiwałem głową i wyszedłem.
Od razu ruszyłem do swojego pokoju i włączyłem laptopa. Na stronie zarezerwowałem dwa bilety na mecz w najbliższą niedzielę i z uśmiechem na ustach położyłem się na łóżko.
Jeszcze nie wiesz ale będziesz moja, od tak.

***
Od pięciu godzin siedziałam we własnym pokoju jak w klatce. Nikt mi nie zabronił z niego wychodzić ale lepsze siedzenie samemu niż słuchanie głupich, przesłodzonych rozmów państwa "zakochanych"? Nie jestem zazdrosna, ani niemiła, ani nawet chamska. Ja tylko uważam, że miłości nie ma i ludzie, którzy popadają w jakieś "sidła" są kompletnymi kretynami. Mimo wszystko życzę im jak najlepiej jednak przeraża mnie myśl, że taki Kubacki może być moim szwagrem.
-Czesc!-serce stanęło mi na moment jak za plecami usłyszałam czyjś głos. Odwróciłam głowę i dostrzegłam uśmiechniętego Kota na balkonie.
-Co ty robisz na moim balkonie?-zapytałam
-Stoję?-przymrużył oczy i wszedł do środka.
-Ej, ej nie pozwala pan sobie.-powiedziałam jak buc próbował położyc się na moim łóżku.-Co chcesz? Stęskniłeś się za mną? Szkoda, bo ja za tobą nie.-powiedziałam
-Ah jak zwykle miła jesteś kochanie..-westchnął i dostał w twarz poduszką
-Nie pozwalaj sobie, kochanie.-wycedziłam
-Mam dwa bilety na mecz siatkówki w tą niedzielę i nie mam z kim iść. I zupełnie przypadkowo pomyślałem o tobie.-powiedział
-Gdybyś ty myślał o mnie bezinteresownie to musiałby byc koniec świata
-Nie wierzysz we mnie skarbeńku?-teraz jego twarz spotkała się z pluszowym misiem.-Oj nie ładnie się zachowujesz w stosunku do gości, nie ładnie..-pomachał mi palcem
-Czemu?-usiadłam na łóżku i zaczęłam się na niego patrzec
-Co czemu?
-Czemu musisz ciągle pojawiać się w moim życiu jak chcę od ciebie odpocząc?
-Może to los, a może przypadek..-zaśmiał się.-To jak?-skinął głową
-Winiarski, Bartman i Kurek w jednym?-uśmiechnęłam się, a on pokiwał głową.-Wchodzę w to!

------
Beznadzieja! Ale wybaczcie mi, bo pisany był na szybko.
Ten rozdział miał się pojawić wczoraj ale miałam małe problemy z internetem i coś poszło nie tak, a dziś jak weszłam na bloggera to okazało się, że tego rozdziału nie mam nawet w "roboczych". 
Obiecuję, że szczęśliwą 12 napiszę dużo, dużo lepiej :D

A teraz idziemy na mecz Belgia-USA! <3
       

wtorek, 24 czerwca 2014

Dziesięć

Po libacji u naszego kochanego Stocha nie czułem się na siłach by gdziekolwiek i cokolwiek robić. Niestety czekał mnie trening, na który szedłem z takim entuzjazmem, że psy uciekały do budy na mój widok. Po tej całej kontuzji związanej z upadkiem w Willingen nie ma już najmniejszego śladu. Czasami odczuwam mały dyskomfort w nodze ale lekarz mówi, że to normalne. Podsumowując z moją nogą wszystko okey, mogę wraca do trenowania i skoków. Po wczorajszym głowa to mnie tak bolała jakby ktoś sobie w niej siedział i walił z armaty. Kaca dużego nie miałem, no może tylko troszkę mnie suszyło ale dało się wytrzymać. Zaraz po pojawieniu się na hali, gdzie mamy trening, spotkałem chłopaków. No i wtedy się okazało, że nie tylko ja pokutuję. Piotrek to ledwo co żył, Kubacki wyglądał gorzej niż zazwyczaj po takich imprezach, a Stoch to już w ogóle przeszedł samego siebie. Co jak co ale rzadko spotyka się cierpiącego i skacowanego mistrza z Zębu. Zazwyczaj to taki elegancik, wszystko ma być zapięte na ostatni guzik i tak dalej no a tu jednak siedzi w nim jakiś typowy facet. Najlepiej z nas wszystkich to trzymał się Janek. Co się dziwić jak Angelika go pilnowała jak jakieś małe dziecko. Szczerz współczuję chłopakowi. Najlepiej to być singlem i robić co się chce, a nie to co każą nam inni. Przynajmniej ja tak uważam i mocno się tego trzymam. Co do mojego policzka-nadal boli i mam ślad odciśniętej ręki. Zabiję Dianę jeżeli nie zejdzie mi to do jutra. Uważałem ją za kretynkę ale teraz uważam ją jeszcze bardziej. Boże złośliwe to jak nie wiem co. Na żartach się nie zna. Skoro lubi przywalić ludziom to niech się na boks zapisze, a nie fizjoterapię wałkuje. Na ulicy się boję z tym pokazać, bo ludzie zaczną o mnie gadać. A co się z tym wiąże ucierpi na tym moja reputacja. Co to za Maciej Kot bez swojej ślicznej buźki? Wszystkie gazety rozpisałyby się o moim zmasakrowanym ryju, czy wyobrażacie sobie takie nagłówki: Maciek Kot i jego twarz!
                 Co się stało z twarzą Kota?
                 Seksowny skoczek oszpecony!
                  Paskuda? A nie, to Maciej Kot.
Ta tępa dziewucha będzie się cieszyć, a mi zostanie tylko włożenie torby na łeb i schowanie się w piwnicy. Wychodząc z szatni potknąłem się o torbę leżącą przed drzwiami. Serio nie można zostawić swoich rzeczy w innym miejscu tylko przy drzwiach? Co za idiota tak robi? Na moje pytanie dostałem odpowiedź raz dwa, bo po chwili pojawiła się Diana i wyrwała swoją torbę z moich rąk.
-Ktoś ci kazał ją podnosić?-zarzuciła ją na plecy i gapiła się na mnie jak psychopatka
-Ktoś ci kazał ją tu rzucać?-sparodiowałem jej ton głosu i postawę.
-Zabronisz mi?
-Tak, bo chwila nie uwagi i leżałbym tu jak długi przez twoją durnowatą torbę!-palcem wskazałem na miejsce, w którym mogłem się wywalić.
-Ojej przepraszam tak bardzo mi cię szkoda..-na jej twarzy pojawiła się smutna mina lecz oczy mówiły same za siebie "wcale mi cię nie szkoda frajerze, mogłeś się zabic od razu."
-Spieprzaj.-splunąłem na ziemię i odszedłem w kierunku wejścia na salę.
-Maciuś policzek nie boli?-usłyszałem za sobą jej przepełniony ironią głos. Nie odwróciłem się, bo wtedy znowu bym coś dogadał i zacząłbym awanturę więc wystawiłem rękę do góry i pokazałem środkowy palec, a potem trzasnąłem drzwiami i poszedłem na zbiórkę.
*
-Jeszcze trzy kółeczka panowie!-głos Kruczka rozniósł się po całej sali. Nasz kochany pan trener też chyba miał kacyka, bo co nie spojrzałem to ciągnął mineralną z butelki jak wielbłąd.
-Szefie miej litość dla nas grzeszników!-Żyła resztkami sił dobiegł do niego i rzucił się na kolana błagając.
-Szukajcie moich płuc, bo gdzieś się zgubiły.-wysapał Kubacki przebiegając obok mnie i Kamila.
-Jak zdrówko Kocie?-Stoch zagadał, gdy przystanęliśmy na małym rozciąganiu mięśni.
-Trzymam się. Bynajmniej jest ze mną lepiej niż z nimi.-wskazałem na Piotrka i Dawida, którzy leżeli na podłodze jak trupy.
-Chyba odpuszczam alkohol na dobrych kilka lat, bo kaca to mam jak stąd to Planicy.-zażartował
-Kac kacem ale przynajmniej godnie oblaliśmy twoje zwycięstwa mistrzu.-poklepałem go po ramieniu i ruszyłem do chłopaków i trenera, a on za mną.-Teraz to urodzinowe musisz postawić.-zaśmiałem się
-Ty się nie śmiej, bo ciebie też o urodzinowe śmigniemy.-pogroził mi palcem ze śmiechem
-Mamooo, mamusiuuu umieram.-jęczał Dawid
-Kicia nie tylko ty.-odezwał się Żyła, który trzymał sobie zimny okład na czole
-No chłopaczki, takie są konsekwencje picia bez umiaru.-powiedział Kruczek
-Powiada pan?-spojrzałem na niego z ukosa.-A pan trener to co tak dzisiaj wodę popija jak nigdy?-wszyscy spojrzeliśmy na niego, a ten tylko machnął ręką.
-Czytałem w internecie, że trzeba pic dużo wody.-wytłumaczył się
-Od kiedy trener siedzi na internetach?-zagadnął Kubacki
-Do roboty byście się wzięli, a nie pytania zadajecie!-zrobił minę typu "macie się słuchac albo wam przywalę", a potem zaczął się śmiać.
-Dobry dzień wszystkim.-do sali weszła rozweselona Diana, a za nią Janek. Ten to jak zawsze się spóźni na połowę treningu.
-Co Janko Angelika nie chciała z wyrka wypuścić?-Kubacki nie byłby sobą, gdyby nic nie powiedział
-Nawet gdyby to co, zazdrościsz?-wytknął mu język.
-Jakby nie patrzeć to ta twoja lasencja nie jest zła.. czemu nie.-pogładził się po brodzie
-Kubacki ty se nie grab.
Chłopaki zaczęli się ze sobą przekomarzać, a mnie bardziej pochłonęło patrzenie się na tyłek Diany. No nie moja wina, że założyła na siebie spodenki, które ledwo co zakrywały pośladki. Jestem facetem i nie przejdę obojętnie takim widokom. Od pasa w dół to nawet nie była taka zła. Może jakbym jej nie znał i nie wiedział jaka jest psychiczna i wkurwiająca to mógłbym zasmakować trochę przyjemności z nią, a tak to nie ma mowy. Usiadła na trybunie i widoki na tył się skończyły, lecz przednie dopiero się zaczęły. Miała taką bluzkę, że dekolt odsłaniał więcej niż trzeba. No starałem się uciekać wzrokiem jednakże oczy same kierowały się w tamto miejsce.
-Co ty się Kocurrrro nie chwaliłeś, że dziewczyna cię spoliczkowała, hehe?-Pieter trzasnął mnie z taką siłą w plecy, że mało co nie przebił mi brzucha kręgosłupem.
-Piotruś, bo Maciuś ma tak wielkie ego, że chciał to utrzymać w tajemnicy.-zaśmiała się i zmierzyła moją osobą wzrokiem. Chciałem olać ją i chłopaków nabijających się z tego co im powiedziała jednak Kubacki przyleciał do mnie jak głupek i chciał dać mi buziaka w policzek.
-Spieprzaj.-odepchnąłem go, a on poleciał tyłkiem na twarz Piotrka. Jego mina była nie do opisania gdy zorientował się, że Dawid zaraz walnie tyłkiem na jego buźkę. Wszyscy tam zaczęliśmy się zwijać ze śmiechu, bo tych dwóch zaczęło odstawiać jakieś tanie porno. Kruczek przyglądał się i kręcił głową na ich głupotę ale za to nas wszystkich kocha. Połowa treningu zleciała nam na wydurnianiu się i waleniu kawałów. Jak to Pieter powiada-no fajnie było, no.
                                                                                              *
Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu jaki to Maciek jest żałosny. Jego głupota i pewność siebie mnie po prostu rozwala. Nie mogę tego człowieka! Przepraszam bardzo ale nie jestem jeszcze ślepa żeby nie zauważyć tego jak rozbierał mnie wzrokiem. Jeszcze gdyby jakoś to ukrywał, a nie oblizywał się i przygryzał wargi jak się na mnie patrzył. Normalnie zabiłabym go za samo istnienie od razu jakbym miała pewność, że nie wpakują mnie do więzienia. Patrząc na to z innej perspektywy to on nie jest nawet taki zły. Gdyby nie był bucem, chamem, prostakiem, kretynem, idiotą i rozwydrzonym chłopaczkiem to byłby całkiem okey. Nie, stop! Co ja pieprzę? Ostatnio przewraca mi się we łbie i nie wiem czy to już pora pójść do psychiatry czy jeszcze zaczekać. Mianowicie miewam dziwne sny z Kotem w roli głównej. Mówiąc dziwne mam na myśli jakieś zboczone momenty. Jak nie śnię o całowaniu się z nim to o..zresztą nie ważne.
-Fajnie było?-podeszłam do Kota, który zamierzał właśnie wsiadać do auta.
-O co chodzi?-kłapnął drzwiami i oparł się o auto. Założył ręce i wiercił mi dziurę swoim wzrokiem, a lekki wiaterek rozwiewał jego nieidealnie ułożone włosy. Wyglądał seksowniej niż zazwyczaj. Serio powinnam się leczyć.
-O nic. Już o...o nic.-wydukałam i chciałam się odwrócić lecz złapał mnie za nadgarstek i mocno do siebie przyciągnął. Nasze usta zetknęły się w mgnieniu oka. Maciek na siłę wepchał swój język do moich ust i całował mnie z taką dzikością jak jeszcze nikt. Nie da się opisać co wtedy czułam, byłam w siódmym niebie i w dupie miałam to, że całuję się z kimś kto działa mi na nerwy nawet gdy go nie widzę. Dziwne mrowienie w podbrzuszu i moje brudne myśli chciały więcej. Ja sama chciałam więcej. Po długiej i narwanej chwili przestał. Odepchnął mnie jak jakąś niepotrzebną rzecz, wsiadł do auta i odjechał. Jego zachowanie było na poziomie najwyższej klasy dupka. Przyłożyłam zimną i trzęsącą się dłoń do ust i syknęłam, bo Maciek musiał nadgryźć mi wargę. Zachował się gorzej niż wczoraj ale to nie zmienia faktu, że ten pocałunek mi się spodobał... 
______________________________________________
10 za nami! Bardzo wam dziękuję za ponad tysiąc wejść ♥  
BTW: Kto ma dzisiaj swoje 23 urodziny?
                                     Janek, wszystkiego co najleeeeepsze! ♥♥
 

piątek, 20 czerwca 2014

Dziewięc

**
Sezon oficjalnie zakończony zwycięstwem Kamila. Jako jedyny ze wszystkich skoczków zasługiwał na Kryształową Kulę. Nie żebym krytykowała innych tylko po prostu wyrażam swoją własną opinię. Trochę współczuję Stochowi i Żyle, bo przez tą windę mieli trochę przypału. Okazało się, ze to Piotrek nacisnął nie ten guzik co trzeba i winda pojechała ale zatrzymała się między piętrami. Nie dość, że cały hotel się na nich skarżył to Kruczek obiecał, że po powrocie osobiście wyszorują mu w domu kible. Co do Klemensa to nie mam zdania. Nie odzywa się do mnie chyba, że musi. Pasuje mi taki układ, bo mi też nie łatwo na niego patrzeć ale z drugiej strony brakuje mi naszych rozmów i jego słodkiego głosu. Teraz na pewno jest mu ciężko, bo czeka go operacja na oczy. Gdybyśmy rozmawiali jak cywilizowani ludzie to na pewno siedziałby u mnie całe dnie i o tym gadał. Jest jeszcze jeden mały fakt, który mnie bardzo zastanawia. Mianowicie chodzi o Kota i Murańkę i ich dziwne pawanie do siebie nienawiścią. Dawid pierniczył głupoty, że Klemens się tak spina, bo wpadłam mu w oko i jest zazdrosny o Macka, bo też nie jestem mu obojętna. Ale proszę w większą głupotę niż to, że nie jestem obojętna Kotowi nie uwierzę. Jakby miał jakieś magiczne moce to pierwsze co by zrobił to pozbycie się mnie z planety ziemi, a nawet powierzchni kosmosu. Skoro już jestem przy Macku to wspomnę o tym, że przedostatniego dnia w Planicy dostał taki opieprz od Kruczka, Stocha i Kubackiego, że o mało co się nie rozpłakał. Nawet cierpliwy Kamil w końcu coś mu powiedział, tylko czemu tak późno? O właśnie, Kamil dziś zaprosił na spóźnione oblewanie swoich złotych medali i świeżo wygranej Kuli. Najbardziej obrzydzający fakt, który obrzydza mi tą imprezę to ponowne spotkanie Macieja. Odpoczęłam przez te kilka dni od jego przebiegłej i denerwującej osoby. Po dzisiejszym znowu będę musiała wyrzucić tego kretyna z głowy. Ewka wspominała, że ma być też kochany  pan trener z żoną. Będzie ciekawie, musi być! Trzeba będzie wykorzystać swój atut z mocną głową i napić się z Kruczkiem. Chętnie zobaczyłabym go zataczającego się po wódce. 
Do wyjścia coraz mniej czasu, a ja nadal w proszku. Nie miałam pojęcia co na siebie włożyć mimo tego, że moje ubrania zajmowały cały pokój. Ostatecznie wybrałam spódniczkę w kwiaty, niebieską koszulę z czarnym kołnierzykiem oraz różowe szpilki do całości. Obiecała Stochom, że pojawię się wcześniej do jakiejś pomocy więc nie bawiłam się z jakimś specjalnym makijażem tylko zrobiłam kreski i po tuszowałam rzęsy.
_
Zajechałam pod dom Ewy i Kamila. Mężczyzna stał na tarasie i mordował się z rozpaleniem grilla. Zamknęłam auto i wolnym krokiem zmierzałam w jego kierunku. Zauważył mnie i zaczął machać jak małe dziecko. Podeszłam do niego i przytuliłam się na powitanie, a wtedy z drzwi wyszedł Maciek we własnej osobie.
-Cześć..-powiedziałam do niego, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Jedyne co zrobił to zmierzył mnie wzrokiem i odwrócił się do stolika, na którym stało mięso. Wymieniłam spojrzenia z Kamilem i weszłam do środka. Ewa panoszyła się w kuchni. Poznałam to po tym, bo z tamtego miejsca doszedł straszny huk i ciąg przekleństw kobiety.
-Spokojnie, spokojnie..-rzuciłam w wejściu. Odwróciła się i nic nie mówiąc mocno się do mnie przytuliła. Musiało się coś stać, czułam to. Zresztą dobrze ją znałam.
-Hej, co jest?-zapytałam
-Muszę z tobą porozmawiać..-wytarła małe krople łez z policzka i usiadła na krześle, a ja obok niej na drugim.
-Pokłóciłaś się z Kamilem? O co?
-Nieee..-powiedziała smutno.-Z nim jest wszystko w jak najlepszym porządku
-No to o co chodzi?-złapałam ją za ramię i czekałam na odpowiedź
-Pamiętasz jak Kamil po Planicy mówił, że bardzo chce mieć dziecko i zabiera się za robotę?
-No coś tak pamiętam, ale co, zmienił zdanie?
-Nie mogę mieć dzieci...-wyrzuciła to z siebie, a następnie zakryła twarz rękoma i zaczęła płakać.
-Co? Jak to?-spytałam, ale przyznaję, bo trochę mnie zatkała swoją odpowiedzią.
-Po prostu nie mogę..Lekarz mówił, że to da się leczyć, że zyskam stuprocentową płodność ale...szanse są nikłe..
-Kamil o tym wie?-zerknęłam na nią
-Tobie pierwszej o tym mówię i proszę cię..-podniosła zapłakaną twarz.-Nie mów nikomu, a tym bardziej jemu o tym.-poprosiła
-Ale ty musisz mu powiedzieć
-Wiem tylko się boję..-szepnęła
-To twój mąż i on powinien o tym wiedzieć pierwszy, rozumiesz? A co do leczenia to musisz spróbować, może ci się uda, Ewa ludzie się leczą, a potem mają gromadki dzieci, z tobą też tak będzie.-złapałam ją za rękę, by dodać otuchy
-A jeśli.....
-Musisz!-przerwałam jej.-Ale najpierw musisz pogadać z Kamilem.-przytuliłam ją do siebie i od nowa zaczął się koncert zasmarkanego nosa i chlipania. Pogładziłam ją po plecach i mówiłam, że wszystko się ułoży. Jejku no szkoda mi jej. Są dla siebie wszystkim i brakuje im do szczęścia tylko dziecka, a tu takie coś. Masakra.
-Co tam panieeeee...-Kamil wparował do kuchni ale jak zobaczył zapłakaną Ewę nagle się zmieszał i stanął jak wryty.-Co się stało?-szybko pobiegł do blondynki i ją przytulił
-Ewa dotknęła ręką do rozgrzanego garnka i trochę się oparzyła, a płacz to tak z bólu..-wymyśliłam tak na szybko.-No kochana idź  na górę, oblej sobie to zimną wodą i się ogarnij a ja tu dokończę wszystko.-powiedziałam do niej. Wzrokiem mi dziękowała za to co powiedziałam Stochowi i odeszła. On również. Zostałam w kuchni sama i zabrałam się do dokańczania sałatki, którą robiła Ewa. Wszystko starannie pokroiłam w kostkę tylko nie za bardzo wiedziałam gdzie mają miski, bo po remoncie sobie trochę pozmieniali.
-Gdzie macie miski?-zapytałam, bo ktoś wszedł do kuchni i na bank byłam pewna, że to był gospodarz domu.
-Nad tobą w szafce.-usłyszałam odpowiedź ale to nie był głos Kamila tylko Kota! Wspięłam się na palcach i usiłowałam ściągnąć byle jaką miskę ale byłam za niska. Boże jak Ewa może mieć tak wysoko szafki? Chociaż różnica między mną, a nią jest taka że ja nie dostanę nawet w szpilkach, a ona dostanie nawet na bosaka.
Już miałam zrezygnować i pójść po krzesło ale nagle ręka Kota zdjęła mi jedną z misek. To nic, że postawił ją i mógł już sobie iść. On nadal stał za mną w dodatku był bardzo, a nawet zbyt blisko mojego ciała. Czułam jego oddech na karku i narastające napięcie. Dziwnie się czułam.
-Mogłaby być trochę krótsza, ale i tak seksownie opina twój tyłek..-powiedział mi spokojnie do ucha, a rękę położył na moim udzie i palcami schodził do kolana, by podwinąć materiał spódnicy.  Nie chciałam żeby mnie dotykał, nie miałam ochoty na bycie tak blisko niego ale nie mogłam się oprzeć. Nie panowałam nad swoim umysłem! Brakowało mi oddechu, słów by powiedzieć żeby się odwalił, siły żeby wymierzyć mu za to w twarz. Nic, kompletnie nic nie mogłam zrobić,. Najgorsze było to, że zaczęłam wyobrażać sobie nas-mnie i Macka. To co działo się w mojej głowie to nie były normalne wizje zwykłego spotkania tylko czysto zboczone relacje. Gdy chciałam odchylić głowę w tył, by on lekko położył swoją na moim ramieniu odsunął się. Lekko zdezorientowana spojrzałam na jego cynicznie uśmiechniętą gębę.
-Co to miało być?-wysyczałam
-To? Taki mały teścik czy jesteś łatwa..-podrzucił do góry jabłko, a potem je złapał i tak kilka razy dopóki nic nie odpowiedziałam.
-Jeżeli chcesz sobie robić żarty to nie ze mnie, rozumiesz?-podeszłam bliżej i złapałam go za rękę po to żeby przestał bawić się głupim jabłkiem.
-Przestań udawać idiotkę i powiedz, że chcesz się ze mną przelecieć, bo ci się podobam.-wszystkie słowa wypowiedział z takim ironicznym uśmiechem, że nie wytrzymałam. Z całej siły uderzyłam go w policzek i nie obchodziło mnie to czy poprzestawiałam mu jakiekolwiek kości. Byłam na niego wkurzona, totalnie wkurzona. Co on sobie myśli? Że jestem jakąś seryjną dziwką i wskoczę mu do łóżka? Maciek złapał się za piekące i zaczerwienione miejsce. Jego oczy mówiły jedno-"nie daruję ci tego".
-Radzę nauczyć się trochę szacunku do innych, bo kiedyś zostaniesz sam i będziesz błagał innych o pomoc.-powiedziałam i wyszłam, po drodze zabierając przygotowaną sałatkę...
*
Impreza trwała w najlepsze. Kamil, Piotrek i Dawid byli całkiem ululani mimo wczesnej pory. Nasz trener nawet poczuł klimat i trochę się podciął alkoholem ale to jeszcze nie było to czego wszyscy nie mogliśmy się doczekać. Zastanawiało mnie zachowanie Ewy, ona zawsze taka uśmiechnięta i w ogóle, a tu dziś prawie nic nie mówi, ani nie bawi się tak jak zawsze. W przeciwieństwie do niej to Dianka bawi się świetnie. Jak nie obmacuje się z Klimkiem to z moim bratem, a ja co?  A ja zajmuję się swoją dziewczyną. Śliczną, ubraną na biało szkocką wisky.  Policzek pali mnie od południa i nawet lód mi nie pomaga. Zabiję tą dziewczynę, jak Boga kocham! Nie stary co ty pieprzysz? Przecież ty go nie kochasz.. Przesadziła tym razem i ja się o to osobiście postaram, by jej życie zmieniło się w najgorszą rzecz jakąkolwiek ma. 
-Macias chodź do nas skarbeńkuuuuuuuu..-pijany Żyła nakrzyczał mi do ucha. Fu, świnia mi tam napluła.
-Nie mam ochoty.-burknąłem
-Stary weź się zabaw, to nie stypa.-pojawił się znikąd Kubacki z plastikowym kubeczkiem wódki
-Nie widzicie kurwa, że nie chce?!-wybuchnąłem. Obaj spojrzeli po sobie i głos zabrał Żyła.
-Idź jej powiedz, bo ty dłużej nie pociągniesz gościu.-poklepał mnie po głowie 
-O czym ty pieprzysz?-zmarszczyłem czoło
-Ona ci się podoba ale nie możesz jej mieć, bo się nienawidzicie, proste.-wyjaśnił Dawid i przybili z Wiewiórem żółwika.
-Że kto? Że Leśniewska?-o mało co nie wyplułem alkoholu upitego wcześniej.-Weźcie nie pijcie już nic, bo wam się pierdoli.-zaśmiałem sie
-Chcesz to się okłamuj ale to widać Maciusiu.-Pieter wyjął mi z ręki kubek, zgniótł go i rzucił na stolik, a potem mnie pociągnął za rękę. Najpierw się opierałem ale potem Dawid dołączył się do niego i obaj mnie wyciągnęli. Teraz odczułem ilośc wypitego alkoholu, bo aż zakręciło mi się w głowie. Otrząsnąłem się i powoli zacząłem  z chłopakami bujać się w rytm muzyki.
Nawet nie wiem kiedy pojawiła się przy mnie Diana i tańczyła jak gdyby nigdy nic. W sumie nie było powodów żeby od niej odchodzic, bo całkiem przyjemnie było jak mnie dotykała zupełnie przypadkowo w czułe miejsca. Zresztą sam nie byłem jej dłużny i też ją obmacywałem. Dobrze, że była pijana, bo na trzeźwego to ponownie dostałbym w ryj i to dwa razy mocniej.            
                 



piątek, 13 czerwca 2014

Osiem

Po konkursie byłem taki wykończony, że ledwo co doszedłem do pokoju. Kruczek władował mnie do jednego lokum z moim zazdrosnym braciszkiem. Boję się pójść dziś spać, bo wiadomo co to takiemu do łba strzeli? Jeszcze mnie w nocy poduszką zadusi albo nafaszeruje prochami. Serio on ostatnio zrobił się jakiś nadpobudliwy i nerwowy. Ja to bym go do psychiatry wysłał, a nie normalnego lekarza, bo to z główką się coś robi. Od razu jak pojawiłem się w pokoju to Maciek zmroził mnie wzrokiem. Leżał z tą swoją biedną nóżką i oglądał telewizor.
-Ósme miejsce miałem.-powiedziałem rozbierając się
-Super.-powiedział chłodnym tonem i przekręcił oczami
-Kamil pierwszy.-przysiadłem się na skraju jego łóżka
-Wiem.-mruknął pod nosem
-Oglądałeś?-zapytałem
-Nie kurwa, byłem tam i podziwiałem twoje zjebane skoki.-poniósł troszeczkę głos
-Dobra wyluzuj, zapytać nie można jaśniepana?-spytałem go retorycznie
-Można ale po cholerę się dopytujesz jak jakaś ciota?
-Okey bracie o co chodzi?-zapytałem po chwili ciszy, spojrzał na mnie, a potem przeniósł wzrok na sufit.-No przecież widzę, że coś nie gra.-powiedziałem.-Mogę z tobą pogadać, poradzić ci coś.
-Możesz się odjebać.-warknął.-A jakbym chciał porad to se zadzwonię do wróżki.-zerwał się z łóżka i krzywiąc się chyba przez ból nogi złapał kulę i wyszedł trzaskając drzwiami. Wzruszyłem ramionami i sądząc po jego zachowaniu stwierdziłem, że rozmowy z moim bratem są tu nie potrzebne. Oj mamusia by się zdziwiła jak się Maciuś zachowuje, bardzo by się zdziwiła.
*
-Kamilek, to kiedy stawiasz flaszeczkę?-Żyła spytał się mnie w drodze do windy
-Po sezonie coś postawię jak żonka pozwoli.-powiedziałem 
-Żonka, żonka. Baba powinna najmniej wiedzieć, pamiętaj synku rady dziadzia Pietra hehehe.-poklepał mnie po ramieniu i wcisnął guzik na panelu od windy.
-Ewka to nie Justynka, dziadziu.-zaśmiałem się
-To jak Kamilek kiedy pijemy?-ponowił pytanie
-Ah Żyła, Żyła za skoki byś się wziął, a nie o chlaniu gadasz.-weszliśmy do windy, nacisnąłem guzik z numerem pięć.
-Nie o chlaniu tylko o symbolicznym napiciu się napojów alkoholowych Młody.-pogroził mi palcem.-I ty mnie tu kurdeczke nie pouczaj o skakaniu, bo żeś się teraz wybił jak deska z płotu heheh.-powiedział.-Zjedz snickersa bo zaczynasz nam gwiazdorzyc.-rzucił ze śmiechem
-Ha ha.-przedrzeźniałem mu się
-Te Rakieta, nie wydaje ci się, że ta winda nie jedzie?-spytał 
-Te Wiewiórka nie wydaje mi się.
-No stary już dawno powinniśmy być na piętrze..-powiedział.-Boże, zginiemy tu! Niee!-zasłonił oczy i zaczął się wydzierać. Nic lepszego nie mogło mnie spotkać tylko utknięcie w windzie z panikującym Pietrem? Życie to jednak jest niesprawiedliwe.-Ja chce żyć! Ja mam kredyt we frankach, dom w budowie, dzieci głodne, żona od dawna domaga się seksu, Kamil zrób coś!-rzucił się na podłogę i przytulił do moich butów. Szczęście, że nikogo obcego z nami nie ma w tej windzie, bo skompromitował by też mnie.
-Ogarnij się!-krzyknąłem ledwo co wstrzymując śmiech
-Mam klaustrofobię.-jęknął i zaczął trząść się jak dziecko z sierocińca
Ignorując go wyciągnąłem telefon i chciałem zadzwonić do recepcji żeby zrobili coś z windą bo utknęliśmy ale cholera nie miałem zasięgu! Teraz to możemy liczyć na cud.
*
-To samo proszę.-podniosłem palce ku górze i zwróciłem się do barmana
-Robi się.-rzucił i wziął się za robotę.
Do dupy jest to wszystko. Chciałbym już wrócić do domu tylko ten cholerny gips mi przeszkadza w funkcjonowaniu. Kruczek niby taki wielki trener ale nie chce mnie wysłać do Polski. Przynajmniej wrócił bym sobie spokojnie na studia i przeczekał do kolejnego sezonu a tak muszę tu wytrzymywać z tymi wszystkimi debilami. Jak nie Kuba się do mnie przywali to Klemens, jak nie Klemens to Diana albo Kruczek, ewentualnie Kubacki i żadne z nich nie może pojąc że nie mam ochoty by rozmawiać z nimi na jakiekolwiek tematy. 
-Raz dżin z tonikiem proszę.-szczupła dziewczyna przysiadła się obok mnie i zamówiła drinka. Ciekaw byłem jak wygląda więc troszeczkę zjechałem ją wzrokiem. Warunki to ona miała niezłe. Twarz też nie była najgorsza ale oczy same leciały w jej dekolt.
-Sylvia.-uśmiechnęła się i podała mi rękę
-Maciek.-odwzajemniłem gest
-Topisz smutki w alkoholu?-zapytała zerkając na drink, który właśnie podjechał pod mój nos
-Smutki nie smutki, napić się trzeba.-uniosłem szklankę w górę i podsunąłem bardziej do jej szklanki by się stuknąć.
-Może i tak ale są lepsze sposoby na problemy..-szepnęła mi do ucha i przygryzła jego płatek
-Jakie?-zapytałem i poczułem jak w spodniach robi mi się coraz mniej miejsca
-Masz wolny pokój?-przesunęła ręką po mojej nodze i zatrzymała ją przy kroczu
-Niestety nie.-powiedziałem.-Ale można coś wynająć.-uśmiechnąłem się
-Do boju kowboju.-złapała mnie za rękę i wstała. Zapłaciłem za swojego drinka, potem poszliśmy do recepcji by wynająć jakiś pokój,a potem to już czysta przyjemność.   
*
-Kiedy wracasz?-siostra zadała mi to samo pytanie po raz kolejny
-No niedługo, a co?
-Pytam, chce ogarnąć dom na twój przyjazd.
-Mam nadzieję, że jak burdel nie wygląda.-skinęłam głową
-...-zamyśliła się
-Błagam!
-Hahaaha, lepiej mów. Przeleciałaś jakiegoś skoczka?-zaciekawiła się
-Ja to nie ty kochanie
-Oj tam, nie musisz być mną, sama to potrafisz
-Na takie tematy to jak wrócę pogadamy.-powiedziałam.-Wiesz co kończę, bo mi się ktoś do drzwi dobija.-powiedziałam i pożegnałam się z siostrą.  
Wstając odłożyłam laptopa na stolik i otworzyłam drzwi. Do pokoju wleciał jak oparzony Janek i Dawid. Czym ja sobie zawdzięczam taką wizytę? 
-Hej, hej panowie co to za nalot?-zamknęłam drzwi i podeszłam do nich
I jeden i drugi rozwalili się jak woły na moim łóżku i ziali jak psy.
-Musieliśmy zapieprzać na piąte piętro po schodach, bo winda nie działa i na dodatek nie ma ani Kamila ani Żyły i nie mamy jak się dostać do pokoi.-wyjęczał Janek
-Wody.-szepnął Kubacki.
Spełniłam jego prośbę i rzuciłam butelkę z wodą. Z całej litrowej wody został mi nawet nie cały łyk. Niby sportowcy a kondycji to za grosz nie mają. Co ten świat.
-To gdzie jest Kamil z Piotrkiem?-zapytałam
-Człowieku, żebyśmy my to jeszcze wiedzieli.-powiedział Dawid
-Pieter coś gadał o piwku ale nie sądzę, żeby chciało im się iść.-dodał Janek
-A ja sądzę. Wrócą pewnie obaj za jakieś kilka godzin schlani jak świnie a jutro będą cierpieć.-machnęłam ręką. Jakby Ewka tu była to Kamilek siedziałby jak na gwoździach byle tylko jej nie podpaść. 
-To może wy chcecie po piwku, hm?-zaproponowałam
-Masz?-Jankowi aż oczy się zaświeciły
-Ja bym nie miała?-wskazałam na siebie.-Coś tam się znajdzie.-podeszłam do szafki i wyjęłam z niej trzy puszki piwa. 
-A karty masz?-spytał Dawid
-Mam.-upiłam łyk piwa
-Dawaj. Zagramy w rozbieranego.-wyciągnął ręce jak dziecko po lizaka
-E nie zagalopowuj się tak, ja mam dziewczynę.-powiedział Janek ze śmiechem
-Ja nie mam, Dianka też sama, jest dwa do jednego. Gramy!-powiedział i zaczął tasować karty, które mu dałam. Po pół godzinie gry obaj siedzieli w samych bokserkach i skarpetkach. No tak zapomniałam im wspomnieć, że mam farta do kart, peszek.
Ogółem wieczór minął fajnie, trochę nas zastanawiało co się dzieje z tym Stochem i Żyłą ale w sumie byli dorośli. Chcąc nie chcąc musiałam przenocować tych dwóch matołów w swoim pokoju.         
    

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Siedem

Leżałem na łóżku z rękoma założonymi pod głową i wgapiałem się w sufit. Jakoś wzięło mnie na głębokie przemyślenia i stwierdziłem, że ten tydzień był co najmniej dziwny, a wszyscy chodzili jacyś tacy spięci. Z Kruczkiem ledwo co szło się dogadać, bo ciągle wisiał na telefonie i rozmawiał z zarządem, Maciek jak to on, miał mnie i resztę w dupie, Diana chodziła jakaś nieobecna, Klemens również. Jedynie to z Kamilem można było siąść i pogadać jak z człowiekiem. Bardzo nurtowało mnie pytanie czemu Diana tak dziwnie się zachowuje. Przecież gdyby miała problem może przyjśc z tym do mnie, sama dobrze o tym wie. Od braciszka dowiedziałem się, że podobno Kruczek chce ją zwolnic. Gdybyście zobaczyli jego bezczelną minę jak mi o tym opowiadał to mielibyście ochotę dać mu w mordę tak jak ja miałem. Irytował mnie. Głupi gówniarz, który myśli, że można mu wszystko i uważa się za pana i władcę. Swoja drogą od zawsze wiedziałem, że ma nierówno pod bańką ale jak ostatnio powiedział mi, że miejsce w kadrze jest tylko jego i mam skakać na tyle źle żeby go nie wygryźć, to aż zrobiło mi się go żal. Jezu, dobrze, że mama tego nie widzi bo by się załamała tym, że ukochany synio się tak zachowuje.
-Co Kubuś tak rozmyślasz?-na łóżko przysiadł się Kubacki z kawą w ręku
-Nie wydaje ci się, że wszyscy jakoś tak podziczeli ostatnio?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie
-Bo ja wiem? Atmosfera trochę spięta ale zazwyczaj tak jest.-upił łyk cieczy
-No może i jest ale..zresztą nie ważne.-powiedziałem
-Słyszałeś najnowszego gorącego newsa?-spytał się
-Jakiego?-usiadłem po turecku na łóżku i na niego spojrzałem
-Prawdopodobnie Dianka spała z Klimkiem.-powiedział
Zatkało mnie. Sądziłem, że takie dzieciaki jak on nie są w jej typie. Zresztą po niej samej widać, że gustuje w starszych.
-Wow.-rozdziawiłem usta
-Stary nie tylko ciebie to zaskoczyło.-z uśmiechem poklepał mnie po ramieniu i poszedł do łazienki. Nie ukrywam, trochę mnie to zabolało. Nie żebym coś do niej czuł, bo tylko bardzo ją lubię no ale jakoś tak. Z powrotem położyłem się ale teraz ciągle myślałem o tym ci powiedział mi Dawid. Sprawę Diany i Klimka mam wyjaśnioną, czas rozwikłać resztę. Postanowiłem wstać, ubrać się w jakiś dres i pójść pobiegać. Po wyjściu z pokoju spotkałem Janka i Pitera i we trzech poszliśmy na mały trening przed dzisiejszymi zawodami.           
*
-Cholera jasna!-najpierw łomot, a potem wyraźnie zdenerwowany głos wyrwał mnie ze snu. Zaniepokojona tym co dzieje się na korytarzu podeszłam do drzwi, odbezpieczyłam je i otworzyłam. Na przeciwko mnie stał szanowny pan Kot i starał się podnieść kulę. Wyglądało to mega komicznie. Chłopak z całą nogą w gipsie próbuje coś podnieść, niezły widok. Tak myślałam czy aby mu nie pomóc ale przecież nazmyślał na mnie do Kruczka, no ej.
-Oo jak słabo.-powiedziałam stając obok niego
Drygnął jak usłyszał mój głos. Kątem oka na mnie spojrzał i ponownie chciał się schylić. Tak bardzo było mi go (nie)szkoda? Niech się Kocurek pomęczy.
-Pomogłabyś a nie stoisz jak idiotka.-warknął
-Ja mam pomóc tobie?-wskazałam na siebie a następnie na niego.-Dobry żart.-zaśmiałam się
-Pomóż..-jęknął opierając się zrezygnowany o ścianę
-Wiesz, że za to co powiedziałeś Łukaszowi powinnam cię zepchnąć z tych schodów?-wskazałam na schody obok.-Tylko ja w przeciwieństwie do ciebie nie jestem rozpieszczonym bachorem i umiem się zachować.-schyliłam się po jego kulę.
-Ja też nim nie jestem.-powiedział
-Czyżby?-uniosłam brew do góry.-W takim razie udowodnij.-zaśmiałam się
-Kruczek zna całą prawdę, nie będziesz miała kwasu i nie stracisz roboty. Możesz mi już oddać tego cholernego kija?-zrobił się nagle jakiś taki poirytowany
-Na prawdę przyznałeś się Kruczkowi, że to wymyśliłeś?-byłam w szoku. Wielkim szoku!
-Ta.-wyrwał mi kulę i "pogalopował" w stronę windy
-Dzięki.-powiedziałam cicho gdy on stał w windzie i się na mnie patrzył. Widziałam po nim, że chce się uśmiechnąć ale boi się, że straci reputację twardziela. Dziwoląg.
-Pogadamy?-za mną usłyszałam głos osoby, z którą starałam się ograniczać kontakt przez ostatnie dni
-Nie mamy o czym.-powiedziałam wymijająco
-Mamy. -złapał mnie za rękę, bym nie mogła odejść.-Diana, ta noc...ja nie mogę o niej zapomnieć
-Ta noc nie powinna się wydarzyć Klemens.
-Ja wiem, to za szybko i po procentach ale to nic dla ciebie nie znaczyło?-spytał
-A co to miało dla mnie znaczyć? Bzyknęliśmy się, bo za dużo wypiliśmy i tyle. Trzeba zapomnieć i żyć dalej, rozumiesz?
-Nie no właśnie nie rozumiem!-podniósł trochę ton głosu.-Obrażasz się na mnie za to jak jakieś dziecko, nie gadasz ze mną, unikasz mnie. No powiedz mi, jak ja mam się czuć?
-A jak ja mam się czuć?-warknęłam.-Chcę o tym zapomnieć, bo to był największy błąd jaki mogłam popełnić.
-Aha. Rozumiem.-pokiwał głową.
-Klemens....
-Nic już nie mów.-rozkazał mi.-Ja przynajmniej poczułem przyjemność a ty....-przerwałam mu
-A ja się poczułam jakbym uprawiała seks z bratem. Nie traktuję cię jak kogoś kto mógłby być dla mnie kimś więcej.-wyrwałam rękę z jego uścisku i podeszłam do drzwi od swojego pokoju
-Skoro tak to nie trzeba było robić mi nadziei.
-Ja ci ich nie robiłam, sam sobie to ubzdurałeś.-powiedziałam i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie i zjechałam na podłogę. Nie wiedziałam już co mam robić. Lubiłam i lubię Klimka ale nie darzę go żadnym innym uczuciem oprócz przyjaźni. On musi się z tym pogodzić i zapomnieć o tym co się wydarzyło, bo inaczej oboje zwariujemy.
*
*
Ehh Soczi, Soczi i po Soczi..szkoda było wyjeżdżać. Mogłabym tam jeszcze kilka dni zostać tylko praca wzywa. Załadowanym po brzegi busem mieliśmy za chwilę wyruszyć do Falun. Kawałek drogi nas czekał i musiałam się bardzo dobrze nastawić psychicznie do tej podróży. Po pierwsze to zbyt długo czasu z Kotem w tak małym pomieszczeniu, a po drugie zbyt blisko Klemensa, którego wolę nadal unikać. Szkoda mi tego chłopaka. Nie robiłam i nawet nie miałam zamiaru dawać mu jakichkolwiek nadziei na to, że coś może między nami być. Brzmi to jak tani tekst w latynoskich telenowel ale ja na serio traktuję go jak młodszego brata.
-Możesz przesunąć dupsko? Chcę tu wejść.-przyjemny głos Mańka przywrócił mnie do rzeczywistości
-To masz problem, bo tu nie ma już miejsca.-nagle wszystko stało się takie ciekawe dlatego zaczęłam oglądać swoje paznokcie
-To mi je kurwa zrób.-syknął
-Na królową angielską mi nie wyglądasz, ups.-rozłożyłam bezradnie ręce i wydęłam usta w podkówkę
-A pieprz się.-mruknął pod nosem i trzasnął drzwiami od busa.
Wkurzona jego zachowaniem wyskoczyłam z auta i zamierzałam coś mu powiedzieć na to jego "pieprz się" ale przyszedł Kruczek, a chciałam uniknąć kolejnego spięcia.
-Zaraz będzie tu drugi bus, bo nie zmieścimy się do jednego..-całą twarzą siedział schowany w kartkach. Chwała! Nie będę musiała jechać razem z tym jełopem.
-W tym jedzie Maciek, Kuba, Dawid, Żyła, Diana i Łukasz a w drugim ja i reszta.-powiedział
Serio?! Czemu ja mam zawsze takiego pecha?
-No brygada, ładować się!-Gębala poklepał w maskę od samochodu
Powolnym, ale to bardzo powolnym krokiem ruszyłam do drzwi. Zapakowałam się przy samym oknie, bo lepsze widoki będą na pewno na ulicy niż tu. Szybko sprawdziłam godzinę na telefonie i spojrzałam na drzwi czy ktoś jeszcze wsiada, a centralnie przed samą twarzą zobaczyłam ryj Macka. Usiadł sobie koło mnie i jak idiota cieszył mordę. Miałam ochotę mu przywalić.
-Masz może słuchawki?-zagadnęłam go po jakiejś godzinie jazdy
-Może tak, może nie.-obojętnie na mnie popatrzył
-To tak czy nie?
-Mam.-rzucił od tak
-Pożyczysz?-jezu, zniżam się.
-Co w zamian?-uniósł brew
-Jakąś kasę mam więc ustal stawkę.-powiedziałam
-Uważasz, że jestem kretynem żeby brać pieniądze za pożyczenie słuchawek?
-Tak.-pokiwałam głową.-Tak uważam, soreczka.-wzruszyłam ramionami i odwróciłam twarz w stronę okna. Cały obraz był rozmazany, bo kierowca pędził tak szybko jakby mu żona zaraz miała rodzic. Nawet nie można było spokojnie zasnąć ze znudzenia. Po jakiejś chwili poczułam szturchanie w bok. Odkręciłam głowę i zobaczyłam Kota trzymającego w garści słuchawki.
-Powinny ci pasować, taki sam model.-powiedział puszczając je na moje nogi
-Dzięki.-wow, zaskoczył mnie tym, że mi je pożyczył. Oj Kocie, może i będą z ciebie ludzie..
Podłączyłam je do telefonu i na maksymalną głośność włączyłam jakąś nutkę Calvina Harrisa. Zanim zdążyłam włożyć jedną słuchawkę do ucha, Maciek już wsadził do swojego ucha drugą i się na mnie patrzył. A słuchaj se.  Piosenka ledwo co doszła do końca, a chłopak oparty głową o moje ramię słodko spał. Jak nie śpi nie mogę na niego patrzeć ale gdy śpi to co innego.
-Patrzaj Dawidek jakie to romantiko hehehe-obaj spojrzeli na nas i zaczęli się uśmiechac
-Jak Kot zasypia na czyimś ramieniu to musi się coś dziać, pamiętaj Dianka.-powiedział Kubacki
-Te niuniu, a jak spał na twoim to się coś działo?-Żyła pogładził się po bródce
-Ja to ja a ona to ona..-wyjaśnił
-Wiesz, jakbym cię kurde nie znał hehehe to bym pomyślał, że ty dziunia przez te włoski heheh-zakręcił sobie na palcu kosmyk włosów Dawida
-Ha ha taki śmieszny.-spiorunował go wzrokiem
-Ja żem się uśmiał.-powiedział udając śmiech
-Mmmm.-Kot wtulił się jeszcze bardziej w moje ramię i zaczął mruczeć
Kuba zaczął się podśmiewać ale jak kopnęłam go w kostkę to natychmiast się zamknął. Chciałam powoli wyjąc słuchawkę z ucha tego cymbała, ale musiałam uważać żeby go nie przebudzić. Przy ostatnim ruchu mocno ją pociągnęłam i wtedy przesadził.. Rękoma mocno objął mnie w pasie i całkiem przylgnął na mnie swoim ciałem. Świetnie. Zajebiście, kurwa.
___________________________
Jezu, to już 23 lata, nie wygląda na tyle. ;o
Wszystkiego co najlepsze Kocie! *__*
                               
                                                         



                  

środa, 4 czerwca 2014

Sześć

Zmierzałam do domku chłopaków, bo trener jeszcze przed zawodami chciał coś tam ze mną uzgodnić, ale to "coś tam" znaczyło albo kłopoty albo poważną sprawę. Zaczęłam się nawet obawiać, ze Maciek nagadał coś Kruczkowi i będę mieć przez niego przesrane ale patrząc na to z innej perspektywy to on od wypadku nie zamienił z nikim słowa nie dłużej niż kilka minut.
Cicho otworzyłam stare drewniane duże drzwi i wślizgnęłam się do środka niczym włamywacz. W wejściu dostrzegłam bujną czuprynkę szanownego pana, o którym mówiłam wcześniej i trenera ubranego w ten "reprezentacyjny" strój.
-Jestem-powiedziałam wchodząc do pomieszczenia
Maciek odwrócił głowę i spojrzał na mnie takim wzrokiem, że gdybym nie znała jego humorków pomyślałabym, że to jakiś psychopata wypuszczony prosto z więziennego psychiatryka.
-Siadaj.-rozkazał Łukasz
-Stało się coś?-spytałam niepewnie zajmując miejsce na małej kanapie obok Kota.
-O tym właśnie chcę porozmawiać..-zatarł dłonie.-Diana widzę, że zależy ci na tej robocie ale..
-Do konkretów proszę.-powiedziałam
-Chodzi o wypadek Maćka..-z jego ust wyszły te cztery głupie wyrazy, a ja poczułam ciarki na plecach.-Wiem, że dzień przed konkursem odmówiłaś współpracy z nim i nawet nie raczyłaś mnie o tym poinformować.-wlepił wzrok w moją osobę. Szczerze? Jestem skończona. 
-Ja nie chciałam? To on nie pozwolił mi się nawet dotknąć. Ba! Powiedział, że ja niby nie jestem godna żeby go masować i jeszcze mnie zwyzywał.-wygarnęłam
-Ja ciebie nie zwyzywałem.-Kot wtrącił się do naszej "rozmowy"
-Wcale.-prychnęłam
-Macie ze sobą jakiś problem?-Kruczek spojrzał na naszą dwójkę z przymrużeniem oka
-To Maciek ma problem ale tylko i wyłącznie ze sobą.-wskazałam palcem na bruneta, który spiorunował mnie swoimi brązowymi oczami.
-Ja mam problem?-chłopak wybuchnął nagłym śmiechem
-Spokój!-trener podniósł głos.-Diana obawiam się, że to co się stało będzie miało swoje konsekwencje, bo nie pozwolimy sobie na to żeby masażysta odmówił skoczkowi zabiegu a on potem jest kontuzjowany.-powiedział mężczyzna
-Wie pan co? Możecie sobie mnie wywalić, mam to w dupie, przynajmniej nie będę musiała patrzeć na mordę tego idioty.-warknęłam i gwałtownie wstałam zabierając kurtkę z oparcia kanapy
-Nie skończyłem.-Kruczek mimowolnie zmienił swój ton na trochę ostrzejszy
-Ale ja skończyłam.-powiedziałam twardo.-Nie chce mi pan wierzyć to nie, tylko niech się potem pan nie zdziwi jak wyjdzie na moje.-dokończyłam wypowiedź i wyszłam z domku po prostu trzaskając drzwiami. Doigrał się Kocur i ja tego tak nie zostawię, nie ma szans. Inni są na jego zawołanie jak wytresowane małpy ale ja taka nie będę. Jeżeli Kruczek i reszta postanowią mnie wyrzucić to proszę bardzo. Jedyne czego bym żałowała jakbym nie pracowała z nimi to widok ich głupich min jak dowiadują się prawdy o tym niefortunnym wypadku Maciusia. Palant! Ze złości aż kopnęłam stojący śmietnik i natychmiast poczułam przeszywający ból. Zacisnęłam zęby i starałam się dojść na skocznię, bo za niedługo zawody. Złość na Kota była tak ogromna, że ani ból stopy, ani nic nie były w tym momencie najważniejsze.

*
-Kamil! Kamil! Kamil!-tłumy polskich kibiców dopingowało siedzącego na belce startowej Stocha. Kamil poprawił gogle, kask i cierpliwie wpatrywał się w chorągiewkę trzymaną przed Kruczka. Wiła się w każdą stronę jak szalona. Nareszcie! Gdy zapaliło się zielone światełko odbił się rękoma od belki i mknąc po rozbiegu w końcu dojechał i wybił się z progu. Po pierwszej serii miał całkiem dobry wynik, jeżeli teraz udało by się mu skoczyć trochę dalej może wygrał by te zawody. Złoty medal olimpijski był przecież jego marzeniem od dziecka. I tak! Udało mu się! Kamil wygrał! Kibice szaleli za bandami jak opętani. Z każdej strony dobiegało skandowanie jego imienia. Polskie flagi wirowały na wietrze niczym para po parkiecie tańcząca tango. Kruczek był zadowolony, kibice byli zadowoleni, chłopaki też byli, Kamil był w siódmym niebie, a Kot? Kot jak zwykle był w niebie tylko tym siódmym na minusie. Stał nasępiony kilka metrów ode mnie i jedną ręką napierał na kulę a drugą trzymał się bandy. Jak do Kamil wyszedł Janek z Kubą żeby mu pogratulować jego oczy zrobiły się natychmiastowo czarne. Jezu, ten chłopak to normalny bipolarny* jełop!
-Brawo mistrzu..-pogratulowałam Kamilowi, który właśnie co przyszedł i bardzo, bardzo mocno go przytuliłam
-W końcu, nie wierzę..-szepnął, a po chwili wypuścił mnie z objęć.-Bo Ewa będzie zazdrosna, sama rozumiesz.-zaśmiał się
-Jasna sprawa, szefuniu-skinęłam głową i też zaczęłam się śmiać
-No, no Stoch..Kto by pomyślał, że ty taki agent..-ni stąd ni zowąd pojawił się przy nas Peter Prevc i zagwizdał ze zdumienia?
-Coś ci nie pasuje?-Kamil spojrzał na niego z ukosa
-Mi?-podniósł ręce do góry.-Nie no gdzie tam!-machnął ręką.-Pogratulować chciałem tylko.-wyciągnął rękę w stronę Stocha. Uścisnął ją ale bez jakichś większych emocji.
-Kamil, chodź. Dekoracja kwiatowa zaraz.-z tłumu zawołał go Kruczek
Brunet zostawił mnie sam na sam z Prevcem. Fu! Nie chcę nikogo obrażać ale ten chłopak z twarzy wygląda gorzej niż Żyła po basenie! Po chwili zostałam sama. Założyłam ręce na piersi i obserwowałam jak na trzecie miejsce podium wchodzi właśnie Anders Bardal. Zły nie jest szkoda, że żonaty..
-Zgadnij kto to.-"czyjeś" ciepłe dłonie zasłoniły mi oczy ale po głowie rozpoznałam Klemensa
-Gregor?  
-Pudło!-krzyknął mi do ucha
-Kuurde, to może..może Andreas?
-Mogę ci powiedzieć ale w zamian dajesz buziaka, może być?
-Czemu nie.-uśmiechnęłam się
Klimek odsłonił mi oczy i w mgnieniu oka staną przede mną. Palcem wskazującym stukał się po policzku i gadał, że chce tego swojego buziaka. Podeszłam bliżej niego, wspięłam się na palcach i cmoknęłam go w policzek. Może i jestem od niego minimalnie rok starsza ale wyższa nie będę nawet na szpilkach. Gdzie ja byłam jak rozdawali wzrost? A no tak, stałam w kolejce po głupotę.
-Jak z naszym wyjściem? Nadal aktualne?-spytał mrużąc oczy
-No pewnie, że tak.-poklepałam go po ramieniu
-To skoczę do Kruczka i powiem, że nie będzie nas na "oblewaniu" Kamila wygranej, okey?
-Oki, to idź.-powiedziałam
Chłopak odszedł ale o mały włos nie potknął się o własne nogi. Mama go chyba nie nauczyła, że buty po to mają sznurówki żeby je wiązać. Jego zmieszany wyraz twarzy w tamtym momencie był mega słodki.
Gdy chłopak całkiem zniknął mi z oczu przypatrywałam się jak fotoreporterzy robią sesję Kamilowi. Ten to ma przewalone. Nie umiałabym żyć normalnie gdyby ktoś robił mi zdjęcia na każdym kroku a potem o tym pisał.
-Jaka z was słodka para. Zaraz rzygnę tęczą.-przy moim boku pojawił się Maciek z cynicznym uśmieszkiem
-Spieprzaj.-nie spojrzałam na niego ale wiedziałam, że w tym momencie znów się uśmiecha ze świadomości, że działa mi na nerwy.
-Nie bądź taka niedostępna kochanie.-szepnął mi do ucha
-Jeszcze raz tak do mnie powiesz to...-przerwał
-To co? Poskarżysz się swojemu gogusiowi?-parsknął śmiechem.-Sram ze strachu.-znów wybuchnął śmiechem
-Gówno ci do niego i do mnie, spadaj.
-Ostra..-poruszał brwiami.-Lubię takie.-szepnął mi do ucha i sobie poszedł.
Na ton jego obniżonego głosu w moim uchu dostałam ciarek. Ogólnie przeszło mnie dość dziwne uczucie. Spojrzałam na miejsce, w które poszedł zaraz po tym jak odszedł ode mnie ale już go nie było. Stał teraz przy Stochu i reszcie i się cieszył. Widok rzadko spotykany: zadowolony Maciej Kot.
*
Piosenka Jessie J "Do it like a dude" wypełniała zatłoczony klub. Dłonie Klimka były na całym moim ciele. Niby przypadkowo zaczepiał o mój stanik albo klepał po tyłku ale widziałam ten dziwny błysk w jego oczach. Jakbym była trzeźwa to na bank dostał by za to po twarzy ale w procentowym amoku nie stawiałam oporów. Niezbyt wiele pamiętam z tej imprezy. Ostatnią scenę jaką zapamiętałam to było gwałtowne wtargnięcie do mojego pokoju, szybkie pozbycie się ubrań i zachłanne pocałunki. Gdyby to nie wódka kierowała moją głową, na pewno nie wydarzyło by się to, co się właśnie stało.
_____________________________
Jejciu, już ponad pół tysiąca wyświetleń "Nie bój się być sobą"!
Dziękuję wam, że jesteście i czytacie te moje wypociny
Rozdział jest jaki jest. Kolejny być może w okolicach weekendu.
BTW: 9 czerwca.-mówi wam to coś?
Już tylko pięć dni do 23 urodzin Maciusia! :33
Pozdrawiam i miłego czytania Xxx

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Pięc

-Ej no, poczekajcie -jęknąłem. Ciężko jest chodzić o dwóch kulach na dodatek z nogą całą w gipsie.
-Nie marudź, chodź.-powiedział Dawid
-Zastanawia mnie kogo wezmą na twoje zastępstwo..-zamyślił się Janek
-Nie wiem, może Grześka albo Krzysia, co mnie to.-mruknąłem
-Kociak wiecznie zadowolony z życia widzę..-trener zaśmiał się i pchnął szklane drzwi od restauracji. Weszliśmy kolejno jak jakieś małe głupie kaczki, rozejrzałem się po sali, na której wielkich tłumów nie było i w samym rogu obok okna zobaczyłem zadowoloną twarz mojego brata.
-Co on tu robi?-szepnąłem do Dawida jednak ten nie raczył mi odpowiedzieć, bo pognał go niego jak poparzony gorącą wodą. Kruczek i reszta chłopaków również podeszli do niego i zaczęli się witać, a ja stałem jak kołek i patrzyłem na to wszystko.
-Macias! Jak tam zdrówko łamago?-brat podszedł do mnie i poklepał po ramieniu
-Co ty tu robisz?-spytałem nawet na niego nie patrząc
-No jak to co? Ktoś musi zastąpić mojego kochanego braciszka.-potargał mi włosy, które układałem przez dobrych kilka minut i wrócił na swoje miejsce. Moja noga dała się we znaki, że czas najwyższy trochę posiedzieć więc odsunąłem krzesło od stolika i usiadłem.
-Mam pytanie.-powiedziałem
-Słoń! Nie, pies!-krzyknął Żyła. Wszyscy spojrzeliśmy na niego pytającym wzrokiem, a Wiewiór zanurzył nos w karcie.
-Czemu on? Czemu nie ktoś inny?-pytanie skierowałem w stronę Kruczka
-Bo uważam, że Kuba to dobry skoczek i należycie cię zastąpi. Kto wie? Może dzięki niemu zajmiemy lepsze miejsca w drużynówce.-powiedział
-Mam rozumieć, że jak ja skaczę to nie mamy szans na lepsze miejsce, tak?-warknąłem
-Maciek źle mnie zrozumiałeś..
-Pieprzcie się wszyscy.-syknąłem i mimo bólu zerwałem się z krzesła i po prostu wyszedłem trzaskając drzwiami. W drodze do mojego pokoju wpadłem na Dianę. Ta też ma zawsze wyczucie czasu. Zaczęła coś tam mruczeć, że jestem burakiem ale jej zdanie na mój temat mam daleko w szanownym poważaniu.
                                                                       *
-Kubuś, cześć!-wzrokiem powędrowałem w stronę głosu, który mnie wołał. Zobaczyłem, że w drzwiach stoi jak zwykle śliczna i rozpromieniona Diana. Dziewczyna podeszła do stolika i mocno mnie przytuliła na powitanie.
-Fajnie cię widzieć.-powiedziałem
-Ciebie też.-promiennie się uśmiechnęła.-Swoją drogą był tu może Maciek?-nagle zmieniła ton głosu
-Był i wyszedł  wkurzony jak zwykle.-odpowiedział mi Janko
-No właśnie, bo wpadł we mnie cały nabuzowany i jeszcze coś wyklinał pod nosem o was..Dziwna istota.
-Chyba nie jest zadowolony, że tu przyjechałem
-Oj przestań, on nigdy nie jest zadowolony. Pewnie jak siedział u matki w brzuchu to też był niezadowolony.-mruknął Klemens.
-Klimek dobrze mówi. Polać mu.-powiedział  Żyła
-No no Pieter, nie sprowadzaj mi tu kadry na drogę alkoholową.-Kruczek pogroził mu palcem
-Ależ trenerze, ja nic nigdy. Ta niewinna buziunia?-zrobił smutną minę
-Dobra, dobra. No ludzie, do pokoi, wyspać się, bo jutro konkurs a ty Diana przyjdź za jakieś pół godziny do mojego pokoju.-powiedział Kruczek wstając. Piotrek z Dawidem zaczęli gwizdać i śmiać się, że kroi się gruby romans. Łukasz skarcił ich wzrokiem i sobie poszedł. Chłopaki zrobili po chwili to samo, a ja zostałem sam na sam z Dianą.
-Pogadaj z nim. Po wypadku jest całkiem zdołowany.-złapała mnie za rękę i po chwili wstała.
-Chyba tak zrobię...
                                                                         *
Gdy Kuba poszedł porozmawiać z bratem ja wybrałam się na spacer. Ciekawe czy uda mu się z nim dogadać, bo jak narazie to ani ja ani chłopaki z kadry nie gadali z nim normalnie jak z człowiekiem. Swoją drogą zastanawiało mnie czemu Maćka tak poirytowało pojawienie się na jego rodzonego brata? Czyżby bał się, że braciszek go wykopie z kadry? Wszystkiego się można spodziewać po tym idiocie.
-Ooo Dianka heheh.-usłyszałam gdzieś za plecami. Boże, Żyła na horyzoncie.. -pacz Klimciu wstydzi się kolegów.
-Diaaaaaaana!!!-krzyknął Klemens. Starania o to żeby to zignorować poszły na marne, bo Piotrek podbiegł do mnie i cmoknął w dłoń jak pierwszą damę.
-Nie róbcie wiochy..-szepnęłam
-Jaka wiocha? Jaka wiocha?-oburzył się Klimcio
-Normalna
-Coś tu ktoś nie w humorku uuuu nocka słaba heheh.-spiorunowałam wzrokiem śmiejącego się Piotrka
-Dobrze, że tobie się udała-wytknęłam mu język i ruszyłam dalej
-Odkąd Maciuś taki markotniś to seks się nie udaje...-spuścił głowę na dół
-Yyyyy.-spojrzałam na niego
-Chcę go pomiziać to mi nie daje, chcę wejść po kołderkę to też mnie Kocur nie wpuszcza.. chyba poproszę Kruczka o innego lokatora. Klemens?-poruszał brwiami na młodego
-Pojebało?-spojrzał spod byka
-W tych czasach liczyć na wsparcie przyjaciół...-westchnął.-idę po kawkę i ja nie wiem kiedy wrócę!-parsknął-chcecie i wy?-odwrócił się w naszą stronę po połowie drogi
-Nie!-krzyknęłam
Między mną a Klemensem zapadła cisza. Krępująca cisza. Patrzyłam na wszystko i wszystkich ale oczy same chciały się na niego patrzeć.
-Jutro konkurs..-westchnął
-No, Igrzyska czas zacząć. Stres?
-Mały ale jest..-uśmiechnął się.-Słuchaj, może jutro po konkursie poszlibyśmy na jakąś imprezę? Słyszałem, że w Soczi są dobre kluby...-seksownie przygryzł wargę. Jezuuuuu!
-A wiesz, że chętnie?-odpowiedziałam mu
-To jesteśmy ustawieni, tak?-spytał
-Oczywiście.
-To super. Chyba idę po Pietra bo się zgubił w tej kawiarni.-pokręcił głową.-do potem albo do jutra.-nachylił się i delikatnie złożył buziaka na moim lewym policzku.-pa śliczna.-mruknął oddalając się. Przyłożyłam zimną dłoń do rozgrzanego policzka i mimowolnie się uśmiechnęłam. Ach, Murańka...
________________________
Witam witam i o zdrówko pytam! xD
Coraz bliżej do wakacji #yeah.
Co do rozdziału to zbyt ciekawy nie jest ale zawsze coś. Kolejny będzie opublikowany już niebawem (czyt.dzień lub dwa), bo jest napisany i czeka tylko na korektę, pozdrawiam ;)
         

czwartek, 22 maja 2014

Cztery

Czy mi go żal? No oczywiście, nie wiem czy się nie potnę z tego powodu. Najbardziej to przejęło mnie to, że Maciuś będzie miał teraz humorki jak trzy a nie jedna baba w ciąży. Cała kadra i reszta pewnie będą skakać koło niego jeszcze bardziej niż przed tym upadkiem. Zabiję Ewę za to, że zostawiła mnie tu samą i sobie pojechała na skocznię. Przecież ja też mogłam skończyć te zdjęcia, a ona mogła zostać to nie. Od kilku godzin nic się nie działo. Mimo wypitych trzech kaw nadal usypiałam na niewygodnym niebieskim krzesełku. Z sali wychodziły co prawda pielęgniarki, których "fartuchy" ledwo co zakrywały dupę, ale gdy pytałam co z szanownym pacjentem to odpowiadały, że lekarz zaraz mnie poinformuje.
-Przepraszam, pani jest kimś z rodziny?-starszy facet stanął nade mną
Spojrzałam w górę na jego uśmiechniętą twarz i wstałam by podać mu dłoń
-Tak..tak jestem..-zawiesiłam się-jestem jego dziewczyną.-palnęłam.
Skarciłam się w myślach jak doszło do mnie co przed chwilą powiedziałam. Fu, w najgorszych snach nie chciałabym być nazwana jego dziewczyną a sama to zrobiłam właśnie przed chwilą.
-A więc pan Maciej ma lekkie wstrząśnienie mózgu, co prawda przy takim upadku to nic ale zostawimy go na dwa góra trzy dni na obserwacji. No i oprócz tego ma złamaną nogę co przekreśla jego skakanie w tym sezonie, przykro mi.-lekarz złożył ręce do kupy i na mnie popatrzył
-A czy mogłabym teraz z nim porozmawiać?-zapytałam
-Oczywiście, że tak tylko niech pani nie siedzi zbyt długo. Musi jeszcze dojść do siebie po upadku.-pokiwałam głową na znak, że rozumiem i pchnęłam lekko drzwi od sali chłopaka. Oprócz pikania maszyn nic innego nie było słychać. Brunet leżał na łóżku podłączony do aparatur z głową owiniętą w bandaż i gapił się w sufit. Na pierwszy rzut oka to zachciało mi się śmiać, bo moje marzenie o jego potłuczonej gębie się sprawdziło. Na całej twarzy miał jakieś zarysy albo malutkie sińce. Przestawiłam krzesło pod jego łóżko i na nim usiadłam. Torebkę zarzuciłam sobie na kolana i zaczęłam się na niego patrzeć.
-Jak się czujesz?-zapytałam
Czułam się jakbym gadała do ściany.
-Nijak.-mruknął pod nosem
-Maciek, będzie dobrze..-troskliwie złapałam go za dłoń ale chłopak ją szybko wyrwał
-Leżę połamany, do tego ten sezon przeleci mi koło dupy a ty mówisz, że będzie dobrze? Skąd ty się dziewczyno urwałaś, co?-delikatnie przekręcił głowę i spojrzał na mnie przymrużonymi oczami
-Nie ten to inny, no każdemu się zdarzają wypadki.-powiedziałam
-Nie jestem każdy, mi się nie zdarzają-warknął-i pieprzę tą waloną nogę, aby stąd wyjdę idę na skocznię, możesz przekazać to Kruczkowi.-powiedział i odwrócił głowę.
Czy on sądził, że jestem idiotką? Na kilometr dałoby się zauważyć, że chce mu się wyć. No zdarza się, wypadki chodzą po ludziach ale jak widzę jego męska duma nie pozwala mu się poddać.
-Potrzebujesz czegoś? Nie wiem kupić ci jakiś sok? Może owoce?-spytałam
-Potrzebuję ciszy. Wyjdź, chcę zostać sam-mruknął
-Jak chcesz...-powiedziałam i wstałam.
Opuszczając salę jeszcze raz spojrzałam na niego i jego wściekły wyraz twarzy, a potem zamknęłam drzwi. Skoro chciał zostać sam to nic tu po mnie. Ruszyłam w stronę windy, nacisnęłam guzik i chwilę musiałam poczekać aż wjedzie na czwarte piętro . Gdy drzwi się otworzyły wyleciał z niej zdyszany Kruczek. Ledwo co go poznałam przez te potargane włosy.
-Trenerze!-zawołałam go i skinęłam głową. Odwrócił się i chyba dopiero teraz ogarnął że tu jestem. Wolniejszym krokiem ruszył w moją stronę.
-Co z Kotem?-zapytał
-Złamana noga, lekki wstrząs mózgu, obita gęba ale charakter nadal ten sam.-wyrecytowałam
-Idę do niego.-powiedział stanowczo.-W której jest sali?
-Chce być sam. Byłam u niego to mnie wyrzucił więc z panem będzie tak samo. Szkoda czasu.-powiedziałam wchodząc do windy. Kruczek wszedł za mną i nacisnął guzik.
-Lekarz powiedział, że ma zakaz zakładania nart w tym sezonie ale Maciek kazał panu przekazać, że aby stąd wyjdzie idzie na skocznię.-powiedziałam
-Ja mu dam na skocznię..-mruknął- nosz kurwa!-walnął pięścią w ścianę
Popatrzyłam na niego jak na wariata a ten nadal stał z tą ręką na ścianie windy.
-Teraz muszę ściągać kogoś na jego miejsce-podrapał się po głowie
-Może Kuba?-uniosłam brwi do góry, a Kruczek w zamyśleniu uśmiechnął się i pokiwał głową..

                                                                          *
Do hotelu wróciłam strasznie padnięta. Jedyne o czym teraz marzyłam to szybki prysznic i pójście spać. Super szybką windą wjechałam na nasze piętro i zmierzając do drzwi do pokoju zaczęłam szukać w torbie kluczy. Zabiłabym się jakbym zapomniała ich wziąć, bo Bóg wie gdzie jest teraz Ewa ze swoimi kluczami. Na całe szczęście były w innej kieszonce niż w tej, w której myślałam, że były.
Rzuciłam torebkę na małą komodę stojącą w przedpokoju. Zdjęłam buty oraz kurtkę i od razu poszłam do swojego pokoju. Z walizki wyjęłam świeże rzeczy na przebranie i miałam zamiar udać się na krótki prysznic do łazienki ale ktoś zadzwonił do drzwi. Jęknęłam z niezadowolenia i poszłam otworzyc.
-Siemanko, przeszkadzam?-uśmiechnięta twarz Klimka przywitała mnie zza drzwi
-Jasne, zapraszam..-ruchem dłoni pokazałam mu, ze może wejśc.
-Słuchaj, w sumie to ja tylko na chwilę z takim małym interesem..-spuścił głowę i zaczął wpatrywać się w swoje buty
-No to dajesz. Mów.-uśmiechnęłam się.
Zarzuciłam ubrania na ramię, usiadłam na brzegu fotela i czekałam aż chłopak coś powie ale niezbyt mu się na to zbierało.
-Klemens no mów.-powiedziałam
-No bo...bo załatwiłem dwa bilety do kina na dzisiejszy wieczór i tak pomyślałem, że może..Może chciałabyś iść ze mną...-powiedział nieśmiało spoglądając na mnie
-Jasne, chętnie..-uśmiechnęłam się-ale dziś naprawdę już nie mam na nic ochoty-chłopak wypuścił z ust powietrze i na mnie spojrzał.
-Może jednak? Podobno fajna komedia-mówił
-Nieee-przeciągnęłam
-Eh no okey nie będę cię zmuszał..-odwrócił się na pięcie do drzwi-a, zapomniałbym. Dawid się pytał czy pożyczysz mu prostownicę
-Po co mu prostownica?-zdziwiłam się
-Wiesz no ja tam nie wiem i raczej nie chcę wiedzieć.-zaśmiał się
-To przekaż Blondaskowi, że nie mam
Brunet pokiwał głową i złapał za klamkę.
-Poczekaj-powiedziałam-do kina mi się nie chce ale zawsze możemy oglądnąć coś w telewizji-wskazałam na plazmę wiszącą na ścianie za mną
-A nie będę ci przeszkadzał?
-Czemu masz mi przeszkadzać? Chodź, chodź. Tylko pójdę wziąć szybki prysznic i wracam a ty znajdź coś fajnego do obejrzenia, okey?-rzuciłam w niego pilotem po czym wzięłam swoje rzeczy do ręki i poszłam do łazienki.
-Nie utop się!-krzyknął Klemens. Zaśmiałam się pod nosem i przekręciłam zamek. Nie mogłam się doczekać aż będę już czysta, świeża i pachnąca bo waliłam szpitalem. Od małego mam uraz do takich miejsc. Nie umiem nawet wyjaśnić czemu, po prostu tak już mam. Brudne rzeczy rzuciłam w kąt, rozwiązałam z kucyka włosy i zamknęłam się w szklanej kabinie. Ciepła woda zaczęła spływać po moim ciele. Kropelki skapywały z moich włosów na plecy i ramiona. Na zaparowanej szybie zaczęłam rysować różne dziwne wzorki jak dziecko. Serduszka, ludziki, kotki, pieski-dzieckiem się jest całe życie, to prawda.

Zgasiłam światło od pomieszczenia i zamknęłam drzwi. Klemens siedział na sofie a gdy tylko mnie zobaczył od razu się uśmiechnął. Usiadłam tuż obok niego i spojrzałam mu w oczy. Chyba po raz pierwszy tak dokładnie się im przyjrzałam. Jeju, jakie on ma śliczne paczadła!
-Ghost Rider może być?-zapytał, spuściłam z niego wzrok i wlepiłam go w telewizor tylko kiwając głową, ze film mi pasuje.
-Co z Kotem?
-Spadł na cztery łapy tylko jedną połamał-powiedziałam
-Czyli co? Nie będzie skakał w konkursach?-zapytał w miarę normalnie ale widziałam po nim że narasta w nim takie odczucie szczęścia. Co jak co, na ludziach się znałam.
-Nie ma szans ale wiesz jaki on jest. Zaprze się i nie ma przeproś.
-No tak tak..-mruknął-oby się nie zaparł-dodał trochę ciszej
Spojrzałam na niego pytająco ale uniknął mojego wzroku.
-Nie lubisz go?-zapytałam z czystej ciekawości
-Nie, czemu?
-Takie odczucie mam tylko..-powiedziałam
-Lubię go lubię-powiedział-tylko bardziej nienawidzę....
________________________________
Boniu jaka pogoda! *____________________________* aż japa się sama cieszy!
taki tam lipny rozdzialik wrzucam i powoli zaczynam kolejny ;)
+CIEPLUSIO, MILUSIO imprezujemy!  <3
         

niedziela, 11 maja 2014

Trzy

-Dobra zostawiam was tu samych. Jakby co to jestem pod telefonem.-powiedział trener wstając z fotela i zbierając papierki ze stolika.-Powodzenia z nim.-szepnął przechodząc obok mnie. Pokiwałam tylko głową i odprowadziłam go wzrokiem do drzwi, a potem spojrzałam na siedzącego i nadąsanego Kota.
-Idź się rozebrać, a ja się przygotuję.-powiedziałam do niego jak do normalnego człowieka a on sobie tylko wzruszył ramionami.-Słyszałeś mnie?-zapytałam
-Daj mi spokój.-mruknął
-Co?-jego odpowiedź jakoś nie zbyt mnie zadowoliła
-Gówno. Nie będziesz mnie masować, rozumiemy się?-wbił przeszywający wzrok w moją posturę
-Po to tu jestem więc idź się przebrać i skończ te swoje szopki.-powiedziałam
-Nigdzie nie idę.-lekceważąco się zaśmiał
-Posłuchaj ja nie jestem jak reszta, że skaczą koło ciebie jak psy, bo masz humorki jak baba w ciąży. Ja chcę wykonać swoją pracę więc jak ci nie pasuje to stąd spieprzaj.-rzuciłam ręcznik trzymany w ręce na pobliski blat i zacisnęłam zęby żeby jeszcze czegoś mu nie powiedzieć
-Wyrażaj się.-powiedział.
-Bo co? Poskarżysz się mamusi?-zrobiłam smutną minkę-ojeej.
-Wystarczy, że nagadam o tobie do Kruczka i on sam cię wyleje.-cwaniacko się uśmiechnął. Boże, gdzie się rodzą tacy palanci? Serdecznie współczuję jego dziewczynie, mieć takiego chama za chłopaka. Chociaż ciekawe czy w ogóle ktoś go chce. Spojrzałam na jego głupio uśmiechniętą gębę. On również sie we mnie wpatrywał. Gdyby nie jego popieprzony typ charakteru byłby spoko ale sory. Nie tylko ładną buźkę trzeba mieć ale też jakieś ludzkie zachowanie. Brunet wstał sobie jak gdyby nigdy nic i podszedł do drzwi. Zamiast wyjść to się odwrócił i chciał coś powiedzieć ale odezwałam się pierwsza.
-Chcesz to sobie mów. Ale wydaje mi się, że media się bardzo zainteresują szanownym panem Maciejem Kotem.-powiedziałam
-Spróbuj tylko..-wskazał palcem w moją stronę i wyszedł.
-Palant.-mruknęłam sobie pod nosem i poszłam zdjąć głupi biały uniform, a potem poszłam do swojego pokoju.
                                                                        *
Pierwsze zawody po krótkiej przerwie. Szczerze? Denerwowałem się. Chciałem oddać tu dobre skoki ale z moim super ekstra podejściem znowu to zjebię. Chciałbym stanąć dziś albo jutro przed lustrem i powiedzieć sobie: No stary chociaż raz coś pokazałeś.  A wiecie co jest najgorszego w tym wszystkim? Że mimo moich wielkich chęci do skakania zawsze jest z dupa. 
-Kocurrrrrrrek, co ty tak rozmyślasz chłopie?-Piotrek poklepał mnie po ramieniu i usiadł na krześle obok
-Wiesz Piotruś dziwne jest to wszystko...-powiedziałem a on tylko westchnął
-No nie no Skarbie nie załamuj się!-krzyknął a wszyscy skoczkowie siedzący w pomieszczeniu spojrzeli na nas jak na debili
-Ryj idioto.-syknąłem wychylając się w jego stronę
-Jak ci się podoba to zagadaj a nie się tu dołujesz misiek hehehe-zaśmiał się-swoją drogą Dianka dobra lasencja, sam bym ruchał jakby nie Justysia-oblizał usta
-Ee stary opanuj się, przecież ty byś Justyny nie zdradził.-powiedziałem.-Czekaj, co?!-wytrzeszczyłem oczy gdy przypomniałem sobie jego poprzednie zdanie.
-Co, co?
-Jaka Dianka? Co ty pieprzysz?-popukałem się w czoło
-Pieprzyc to se możesz maminy rosołek Maciusiu..-pokręcił głową.-Nie mów że ci się nie podobaaaa..-przeciągnął
-Nie podoba mi się.-starałem się mówić stanowczo ale w uszach Żyły nawet najpoważniejszy człowiek na świecie by kłamał.
-Aj tam.-machnął ręką-wam młodym to się w dupach przewraca!-wytknął język-teraz tylko te internety, telefony, prace a miłość to gdzie?-wstał i zapiął swój kombinezon a potem zaczął wiązać buty
-Stary przygrzało ci na tych kwalifikacjach? 
-Rano żem się tylko w szafę walnął ale nic po za tym.-wyjaśnił-Idę oddać swój piękny skok!-zacisnął w pięść dłoń a potem uniósł ja do góry. Gdy wyszedł chwilę wpatrywałem się w ekran. Potem sam zacząłem się przygotowywać i po bardzo długim(mówiąc sarkazmem) skoku Żyły sam wyszedłem na skocznię.

Ostatnia poprawka kasku. Ostatni próbny ślizg z belki. Patrzyłem na Kruczka trzymającego flagę. Wywijała się w każdą stronę. Chciałem trafić na dobry wiatr żeby dodali mi chociaż trochę tych punktów a nie ciągle zabierali jak najwięcej. Trener machnął chorągiewką. Odbiłem się od belki i sunąłem wprost na zeskok. Na progu starałem się jak najbardziej wybić. Trochę mną rzucało bo w tym miejscu były silne podmuchy wiatru ale jakoś starałem się opanować moje ciało. Wokoło było pełno polskich kibiców. Boże, jak ja kocham to uczucie gdy patrzę na nich z góry a oni trzymają kciuki za mój skok! Polskie flagi wirowały prawie w każdym miejscu. Każdy trąbił, gwizdał. Powoli zbierałem się do lądowania i wtedy ta cholerna narta odbiła w drugą stronę. Oprócz tego, że w końcu odpadła, a ja uderzyłem głową i ręką w ubity śnieg to pamiętam, że turlałem się jeszcze przez kilka metrów. Cholerny ból przeszywał moje ciało. Nie mogłem otworzyć oczu, nie mogłem ruszyć ręką. Nic nie mogłem. Byłem sparaliżowany bólem. Słyszałem jak wszyscy coś krzyczą, po chwili dobiegło do moich uszu skrzypienie śniegu pod butami. Kilku ratowników coś tam do mnie mówiło ale szybko straciłem przytomność...

                                                                    *
Pierwsze miejsce po pierwszej rundzie. Całkiem nieźle zaczynamy końcówkę tego sezonu, chłopaki dziś dobrze skaczą. Nawet Żyła, który ostatnio słynie z tych słabszych lotów dziś oddał nawet długi jak na niego skok. Jednak no jest nam trochę źle cieszyć z wyników pierwszej rundy. Nie wiemy co z Kotem. Zabrali go do szpitala, a pojechała z nim tylko Ewa i Diana. Próbowałem się dodzwonić i do mojej żony i do Diany ale obie były poza zasięgiem. Kruczek chodził jakby w niego strzelali. Spięty, nerwowy. No okey my też się martwiliśmy o Macka, bo kurwa, co jak co ale dobrze skacze. Czasem ma te swoje nerwowe chwile przez skoki ale jest dobrym zawodnikiem.
-Odzywały się? Wiadomo co z nim?-trener odezwał się po chwili ciszy
-Nie.-powiedzieliśmy równo z chłopakami
-Ja wiedziałem.. wiedziałem, ze Kota nie trzeba puszczać na tę skocznię. Janek powinien skakać on ją zna, skakał tu dużo razy a tamten?-powiedział wpatrując się w okno
-Trenerze będzie dobrze, Koty zawsze spadają na cztery łapy hehehe-rzucił Żyła
-Nawet w takich chwilach ci do śmiechu?-Kubacki jak nigdy był poważny
-A do śmiechu, masz rację. Maciuś żyje? Żyje. Pogrzebu nie będziemy mu wyprawiać więc trzeba się cieszyć a nie siedzieć jak sępy i się zamartwiać.-powiedział.-trzeba się na robocie skupić, a potem czas na inne duperele, nie tak trener mówi zawsze?-podpytał go. Kruczek był wyraźnie wkurzony jego męczącą wypowiedzią więc wolałem jakoś zmienić temat i po prostu powiedziałem, ze musimy się zbierać na skocznię.
 ____________
Boniuu namęczyłam się nad tym rozdziałem. :D
Miał być gotowy na środę ale miałam problemy z internetem.
Potem miał się pojawić dodać  w czwartek ale przez urodziny miałam całkiem inne plany, a wczoraj w ogóle nie zasiadałam na kompa.
Wczoraj późno w nocy poprawiałam wszystkie błędy i kończyłam rozdział ale sądzę, ze nie wyszedł mi taki jak chciałam.
#JEST #OKROPNY! I tak bardzo mi wstyd, że zawiodłam ;(