sobota, 26 kwietnia 2014

Jeden

-Nasi skoczkowie mają być w jak najlepszej formie. Dlatego zwracam się tu głównie do ekipy fizjoterapeutów, by dbali o chłopaków. Macie robić to czego sobie zażyczą ale musicie być wobec nich stanowczy, nie pozwólcie by weszli wam na głowę swoimi humorkami, jasne?-rzekł pan Apoloniusz i rozejrzał się po sali. Czeka nas końcówka sezonu i każdy chce żeby chłopcy zabłyśli nie tylko drużynowo ale i indywidualnie. Jednak cotygodniowe zgrupowania były dość męczące i nie tylko moja (nie)skromna osoba tak uważała. Na zakończenie pan Tajner pożyczył tylko dobrej końcówki sezonu skoczkom i wiele wytrwałości osobom, które będą z nimi pracować i zszedł do trenera skoczków.
-I jak? Denerwujesz się?-zapytał się mnie Gębala gdy opuszczaliśmy już salę
-Niby czym? Tym żeby nie uszkodzić tych waszych perełek?-parsknęłam śmiechem ale po chwili wróciłam do normalnego zachowania.
-Co innego jak robisz im masaże po treningu a co innego na zawodach, wiesz trzeba mieć do nich cierpliwość.-powiedział przepuszczając mnie w drzwiach.
-Dzięki.-rzuciłam.-Myślę, że nie będzie tak źle. Bynajmniej tak mi się wydaje.
-W razie co zawsze możesz przyjśc się poradzić do mnie.-zaśmiał się.-Wiesz co, przepraszam ale idę jeszcze z Kruczkiem pogadać.-wskazał palcem na jego osobę. Skinęłam głową i odeszłam od Łukasza. Dopóki nie zapytał się mnie czy mam stresa wszystko było dobrze ale teraz? Teraz to już miałam wątpliwości czy chcę jechać z nimi. W sumie to i tak będę tam tylko asystentką Gębali ale jak Kruczek powie, że podoba się mu współpraca ze mną to będę miała tą fuchę na kilka sezonów.
Weszłam do szatni ciągle zamyślona i nie zauważyłam nawet jak przerwałam państwu Stoch w migdaleniu się ze sobą. Ich chrząknięcia obudziły mnie z rozmyśleń i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że im przerwałam.
-A bo wy to wszędzie musicie w ślinkę lecieć.-skierowałam słowa w ich stronę i wystawiłam Ewce język. Żona Stocha była moją najlepszą przyjaciółką odkąd się tu przeprowadziłam. Między nami było te kilka lat różnicy ale dobrze się dogadywałyśmy. To z nią jeździłam na sesje fotograficzne w różne miejsca. To dzięki niej mam teraz szansę mieć fajną pracę. Zastępowała mi każdego członka mojej rodziny swoim zachowaniem i za to ją kochałam.
-O przepraszam bardzo, na zebraniu siedzieliśmy spokojnie.-powiedział Kamil i objął żonę ramieniem po czym dał jej całusa w policzek.
-Chcesz to ci poszukamy faceta i....-nie dałam jej skończyć
-No no już wolę być sama niż ty masz mnie z kimś swatać.-pogroziłam jej ze śmiechem palcem. Zdjęłam z wieszaka kurtkę i ubrałam ją. Po chwili do szatni wparował Żyła ze swoim firmowym "hehe", a za nim Kubacki.
-Patrzaj Dawidek a Kamilek znów o seksie myśli heheh.-rzucił Żyła spoglądając za zamyślonego Stocha.
-Słyszałem.-mruknął brunet.-Idziemy?-skierował pytanie do swojej żony a Pieter i Mustaf tylko zagwizdali.
-Patrz jak go bierze. Już nie może wytrzymać chłopina.-powiedział Piotrek
-Obiecuję ci, że jak tylko znajdziemy się na skoczni to cię powieszę na wyciągu.-pogroził mu ze śmiechem Kamil i zarzucił czarny szalik na kark.
-Podrzucić cię?-zapytała Ewka
-Nie nie, przejdę się.-odpowiedziałam
-Ty se Ewcia nie szukaj pasażerów. Jak Kamil podniecony to i w samochodzie cię weźmie he he he
-Chodź już bo zaraz mu ten śmiech z gęby skasuję.-mężczyzna złapał blondynkę za rękę i patrząc wzrokiem seryjnego mordercy-klauna opuścili szatnię mówiąc szybkie "cześć".
-Piotrek weźmiesz mnie?-zapytał Kubacki zakładając kurtkę. Wiewiór zareagował jedynie dziwnym odgłosem i zwrócił się do mnie
-Słyszałaś?-był tak blisko mojego ucha, że prawie tam napluł
-On chce żebyś go wziął, no i?-rozłożyłam bezradnie ręce wyczekując odpowiedzi
-No i to, że jak go wezmę to nie chcę mieć potem żeby mnie po sądach ciągał. Jesteś takim moim he he he świadkiem jesteś moim.-poczochrał mnie po czubku głowy na co odpowiedziałam mu kuksańcem z łokcia.
-Oj Żyła, Żyła...-westchnęłam klepiąc go po ramieniu
-Ale jej pękła Żyła i Żyła już nie żyła.-rzucił Kubacki-to jak wiewiór? Podrzucisz mnie?-zapytał chociaż i tak nie spodziewał się normalnej opdowiedzi.
-Dawidek powiedz szczerze chłopie..-Żyła delikatnie położył mu rękę na plecach i spojrzał w dal-czy ja ci tu do stu kaczek na taksówkarza wyglądam?-wskazującym palcem mierzył mu prosto w twarz
-Jak dzieci....-westchnęłam. Spokojnie chciałam opuścić pomieszczenie za nim wszedł by jeszcze ktoś i pomyślał że ich znam ale nie dane mi to było. Dawid jak poparzony dopadł do drzwi i zaczął ryczeć, że nikt stąd nie wyjdzie dopóki Piotrek nie zgodzi się go powieźć.
-Stary żonka na mnie czeka z obiadkiem he he-powiedział spokojnie-więc spieprzaj od tych drzwi bo ciebie zacznę jeść z głodu-starał się wyglądać groźnie ale jego wyraz twarzy był co najmniej śmieszny. Dawid zszokowany jego zachowaniem pobłażliwie zszedł mu z drogi i podniósł ręce w geście obronnym.
-Chodź już cię podrzucę bo żyć nie dasz..-Pieter machnął ręką i otworzył drzwi. Szybkim krokiem przeszłam pod jego ręką by móc wydostać się z szatni zanim znów coś któremuś odwali. Ruszyłam do wyjściowych drzwi. Dwa barany również za mną szły i jęczały żebym poczekała. Pchnęłam szklane drzwi i momentalnie spotkałam się z zimnym powietrzem. Zimy powinny być zakazane.
-No daj całuska na pożegnanie!-przede mną ni stąd ni zowąd pojawił się Piotrek z dziubkiem na ustach
-Weź się no! Obiad ci wystygnie-odepchnęłam jego twarz
-Kurde, a dziś zraziki.-pogłaskał się po brzuszku i oblizał usta.-zostawmy tego dziubka na kiedy indziej, czeeeeeeeeeeśc.-przeciągnął idąc powoli do tyłu a potem odwrócił się i pognał do samochodu.
Odjeżdżając pomachali mi razem z Dawidem. Odwzajemniłam gest i ruszyłam w swoją stronę.
Droga do mojego domu zajęła mi niecałe dwadzieścia minut. Ale przy tym mogłam sobie porozmyślać o różnych rzeczach.
W mieszkaniu przywitała mnie głucha cisza. Maja, moja siostra musiała jeszcze nie wrócić z pracy bo też nie świeciło się żadne światło. Rozebrałam się w przedpokoju i ruszyłam do łazienki. Wzięłam ciepły prysznic, dzięki któremu moje zziębnięte ciało się trochę rozgrzało, a następnie się wysuszyłam i założyłam piżamę. Nim położyłam się do łóżka jeszcze sprawdziłam czy wszystko mam  bo jutro już nie będzie czasu na przemyślenia. Oczywiście okazało się, że zapomniałam o paru rzeczach więc dopakowałam je i stanęłam na rozpiętą walizką.
-No stara zapnij się-szepnęłam podchodząc do niej. Suwak do połowy szedł bez oporu ale potem stanął i za nic  nie chciał iść dalej.-Noo dawaj.-powiedziałam.-Obiecuję, że cię w szafie na najwyższej półce postawię.
Boże idiotko ty gadasz z walizką! Skarciłam się w myślach. Na nowo otworzyłam wieko od niej i poprzesuwałam rzeczy a potem znów zamknęłam. Zapięcie było prawie ku końcowi ale znów się zacięło.
-Cholera jasna!-warknęłam pod nosem i siłą zapięłam ją do końca.-No.-potarłam ręce i odstawiłam bagaż pod drzwi. Następne co zrobiłam to rzuciłam się do łóżka, nakryłam po uczy kołdrą i starałam się zasnąć, bo jutro punkt piąta rano trzeba wstać.
                                                          =================
Przedstawiam pierwszy rozdział opowiadania ;D
Akcja może jeszcze nie zupełni się rozkręciła ale w następnych będzie się działo.
Komentujcie, czytajcie, dawajcie mi motywację do pisania, bo na prawdę mam pomysł na tego bloga ale to dzięki waszemu zdaniu będę wiedziała czy nadal coś tu wrzucać.
Zakładka "Bohaterowie" pojawi się zapewne nie długo, jednak nie mogę obiecać kiedy. 
*
Diana Leśniewska (21.l)  -główna bohaterka
Maja Leśniewska (23.l) -siostra głównej bohaterki.
*