niedziela, 11 maja 2014

Trzy

-Dobra zostawiam was tu samych. Jakby co to jestem pod telefonem.-powiedział trener wstając z fotela i zbierając papierki ze stolika.-Powodzenia z nim.-szepnął przechodząc obok mnie. Pokiwałam tylko głową i odprowadziłam go wzrokiem do drzwi, a potem spojrzałam na siedzącego i nadąsanego Kota.
-Idź się rozebrać, a ja się przygotuję.-powiedziałam do niego jak do normalnego człowieka a on sobie tylko wzruszył ramionami.-Słyszałeś mnie?-zapytałam
-Daj mi spokój.-mruknął
-Co?-jego odpowiedź jakoś nie zbyt mnie zadowoliła
-Gówno. Nie będziesz mnie masować, rozumiemy się?-wbił przeszywający wzrok w moją posturę
-Po to tu jestem więc idź się przebrać i skończ te swoje szopki.-powiedziałam
-Nigdzie nie idę.-lekceważąco się zaśmiał
-Posłuchaj ja nie jestem jak reszta, że skaczą koło ciebie jak psy, bo masz humorki jak baba w ciąży. Ja chcę wykonać swoją pracę więc jak ci nie pasuje to stąd spieprzaj.-rzuciłam ręcznik trzymany w ręce na pobliski blat i zacisnęłam zęby żeby jeszcze czegoś mu nie powiedzieć
-Wyrażaj się.-powiedział.
-Bo co? Poskarżysz się mamusi?-zrobiłam smutną minkę-ojeej.
-Wystarczy, że nagadam o tobie do Kruczka i on sam cię wyleje.-cwaniacko się uśmiechnął. Boże, gdzie się rodzą tacy palanci? Serdecznie współczuję jego dziewczynie, mieć takiego chama za chłopaka. Chociaż ciekawe czy w ogóle ktoś go chce. Spojrzałam na jego głupio uśmiechniętą gębę. On również sie we mnie wpatrywał. Gdyby nie jego popieprzony typ charakteru byłby spoko ale sory. Nie tylko ładną buźkę trzeba mieć ale też jakieś ludzkie zachowanie. Brunet wstał sobie jak gdyby nigdy nic i podszedł do drzwi. Zamiast wyjść to się odwrócił i chciał coś powiedzieć ale odezwałam się pierwsza.
-Chcesz to sobie mów. Ale wydaje mi się, że media się bardzo zainteresują szanownym panem Maciejem Kotem.-powiedziałam
-Spróbuj tylko..-wskazał palcem w moją stronę i wyszedł.
-Palant.-mruknęłam sobie pod nosem i poszłam zdjąć głupi biały uniform, a potem poszłam do swojego pokoju.
                                                                        *
Pierwsze zawody po krótkiej przerwie. Szczerze? Denerwowałem się. Chciałem oddać tu dobre skoki ale z moim super ekstra podejściem znowu to zjebię. Chciałbym stanąć dziś albo jutro przed lustrem i powiedzieć sobie: No stary chociaż raz coś pokazałeś.  A wiecie co jest najgorszego w tym wszystkim? Że mimo moich wielkich chęci do skakania zawsze jest z dupa. 
-Kocurrrrrrrek, co ty tak rozmyślasz chłopie?-Piotrek poklepał mnie po ramieniu i usiadł na krześle obok
-Wiesz Piotruś dziwne jest to wszystko...-powiedziałem a on tylko westchnął
-No nie no Skarbie nie załamuj się!-krzyknął a wszyscy skoczkowie siedzący w pomieszczeniu spojrzeli na nas jak na debili
-Ryj idioto.-syknąłem wychylając się w jego stronę
-Jak ci się podoba to zagadaj a nie się tu dołujesz misiek hehehe-zaśmiał się-swoją drogą Dianka dobra lasencja, sam bym ruchał jakby nie Justysia-oblizał usta
-Ee stary opanuj się, przecież ty byś Justyny nie zdradził.-powiedziałem.-Czekaj, co?!-wytrzeszczyłem oczy gdy przypomniałem sobie jego poprzednie zdanie.
-Co, co?
-Jaka Dianka? Co ty pieprzysz?-popukałem się w czoło
-Pieprzyc to se możesz maminy rosołek Maciusiu..-pokręcił głową.-Nie mów że ci się nie podobaaaa..-przeciągnął
-Nie podoba mi się.-starałem się mówić stanowczo ale w uszach Żyły nawet najpoważniejszy człowiek na świecie by kłamał.
-Aj tam.-machnął ręką-wam młodym to się w dupach przewraca!-wytknął język-teraz tylko te internety, telefony, prace a miłość to gdzie?-wstał i zapiął swój kombinezon a potem zaczął wiązać buty
-Stary przygrzało ci na tych kwalifikacjach? 
-Rano żem się tylko w szafę walnął ale nic po za tym.-wyjaśnił-Idę oddać swój piękny skok!-zacisnął w pięść dłoń a potem uniósł ja do góry. Gdy wyszedł chwilę wpatrywałem się w ekran. Potem sam zacząłem się przygotowywać i po bardzo długim(mówiąc sarkazmem) skoku Żyły sam wyszedłem na skocznię.

Ostatnia poprawka kasku. Ostatni próbny ślizg z belki. Patrzyłem na Kruczka trzymającego flagę. Wywijała się w każdą stronę. Chciałem trafić na dobry wiatr żeby dodali mi chociaż trochę tych punktów a nie ciągle zabierali jak najwięcej. Trener machnął chorągiewką. Odbiłem się od belki i sunąłem wprost na zeskok. Na progu starałem się jak najbardziej wybić. Trochę mną rzucało bo w tym miejscu były silne podmuchy wiatru ale jakoś starałem się opanować moje ciało. Wokoło było pełno polskich kibiców. Boże, jak ja kocham to uczucie gdy patrzę na nich z góry a oni trzymają kciuki za mój skok! Polskie flagi wirowały prawie w każdym miejscu. Każdy trąbił, gwizdał. Powoli zbierałem się do lądowania i wtedy ta cholerna narta odbiła w drugą stronę. Oprócz tego, że w końcu odpadła, a ja uderzyłem głową i ręką w ubity śnieg to pamiętam, że turlałem się jeszcze przez kilka metrów. Cholerny ból przeszywał moje ciało. Nie mogłem otworzyć oczu, nie mogłem ruszyć ręką. Nic nie mogłem. Byłem sparaliżowany bólem. Słyszałem jak wszyscy coś krzyczą, po chwili dobiegło do moich uszu skrzypienie śniegu pod butami. Kilku ratowników coś tam do mnie mówiło ale szybko straciłem przytomność...

                                                                    *
Pierwsze miejsce po pierwszej rundzie. Całkiem nieźle zaczynamy końcówkę tego sezonu, chłopaki dziś dobrze skaczą. Nawet Żyła, który ostatnio słynie z tych słabszych lotów dziś oddał nawet długi jak na niego skok. Jednak no jest nam trochę źle cieszyć z wyników pierwszej rundy. Nie wiemy co z Kotem. Zabrali go do szpitala, a pojechała z nim tylko Ewa i Diana. Próbowałem się dodzwonić i do mojej żony i do Diany ale obie były poza zasięgiem. Kruczek chodził jakby w niego strzelali. Spięty, nerwowy. No okey my też się martwiliśmy o Macka, bo kurwa, co jak co ale dobrze skacze. Czasem ma te swoje nerwowe chwile przez skoki ale jest dobrym zawodnikiem.
-Odzywały się? Wiadomo co z nim?-trener odezwał się po chwili ciszy
-Nie.-powiedzieliśmy równo z chłopakami
-Ja wiedziałem.. wiedziałem, ze Kota nie trzeba puszczać na tę skocznię. Janek powinien skakać on ją zna, skakał tu dużo razy a tamten?-powiedział wpatrując się w okno
-Trenerze będzie dobrze, Koty zawsze spadają na cztery łapy hehehe-rzucił Żyła
-Nawet w takich chwilach ci do śmiechu?-Kubacki jak nigdy był poważny
-A do śmiechu, masz rację. Maciuś żyje? Żyje. Pogrzebu nie będziemy mu wyprawiać więc trzeba się cieszyć a nie siedzieć jak sępy i się zamartwiać.-powiedział.-trzeba się na robocie skupić, a potem czas na inne duperele, nie tak trener mówi zawsze?-podpytał go. Kruczek był wyraźnie wkurzony jego męczącą wypowiedzią więc wolałem jakoś zmienić temat i po prostu powiedziałem, ze musimy się zbierać na skocznię.
 ____________
Boniuu namęczyłam się nad tym rozdziałem. :D
Miał być gotowy na środę ale miałam problemy z internetem.
Potem miał się pojawić dodać  w czwartek ale przez urodziny miałam całkiem inne plany, a wczoraj w ogóle nie zasiadałam na kompa.
Wczoraj późno w nocy poprawiałam wszystkie błędy i kończyłam rozdział ale sądzę, ze nie wyszedł mi taki jak chciałam.
#JEST #OKROPNY! I tak bardzo mi wstyd, że zawiodłam ;(
                    

4 komentarze:

  1. Kobieto jie marudz-. Rozdział mi się podoba. Maciek ma humorki. Nieźle. Ja nie wiem co bym mu zrobiła za takie odzywki, chyba bym go tam .zabiła na miejscu. Miał w.ypadek. Mam nadzieje, że nic mu się nie stanie. Czekam na następny :-)
    Pozdrawiam Aldona :-)

    P.S.
    Następnym razem mnie powiadom o nowym rozdziale proszę.

    Zapraszam również do mnie na

    Www.tylko-mnie-kochaj-prosze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. coś czuję ze Maciek nie będzie za bardzo przepadał za Dianą ;<

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na więcej :D
    czemu on taki nie miły dla niej ;( na miejscu Diany od razu bym mu przyłożyła..

    OdpowiedzUsuń
  4. ja się pytam gdzie następny rozdział ?!?!?! ;oo

    OdpowiedzUsuń