czwartek, 22 maja 2014

Cztery

Czy mi go żal? No oczywiście, nie wiem czy się nie potnę z tego powodu. Najbardziej to przejęło mnie to, że Maciuś będzie miał teraz humorki jak trzy a nie jedna baba w ciąży. Cała kadra i reszta pewnie będą skakać koło niego jeszcze bardziej niż przed tym upadkiem. Zabiję Ewę za to, że zostawiła mnie tu samą i sobie pojechała na skocznię. Przecież ja też mogłam skończyć te zdjęcia, a ona mogła zostać to nie. Od kilku godzin nic się nie działo. Mimo wypitych trzech kaw nadal usypiałam na niewygodnym niebieskim krzesełku. Z sali wychodziły co prawda pielęgniarki, których "fartuchy" ledwo co zakrywały dupę, ale gdy pytałam co z szanownym pacjentem to odpowiadały, że lekarz zaraz mnie poinformuje.
-Przepraszam, pani jest kimś z rodziny?-starszy facet stanął nade mną
Spojrzałam w górę na jego uśmiechniętą twarz i wstałam by podać mu dłoń
-Tak..tak jestem..-zawiesiłam się-jestem jego dziewczyną.-palnęłam.
Skarciłam się w myślach jak doszło do mnie co przed chwilą powiedziałam. Fu, w najgorszych snach nie chciałabym być nazwana jego dziewczyną a sama to zrobiłam właśnie przed chwilą.
-A więc pan Maciej ma lekkie wstrząśnienie mózgu, co prawda przy takim upadku to nic ale zostawimy go na dwa góra trzy dni na obserwacji. No i oprócz tego ma złamaną nogę co przekreśla jego skakanie w tym sezonie, przykro mi.-lekarz złożył ręce do kupy i na mnie popatrzył
-A czy mogłabym teraz z nim porozmawiać?-zapytałam
-Oczywiście, że tak tylko niech pani nie siedzi zbyt długo. Musi jeszcze dojść do siebie po upadku.-pokiwałam głową na znak, że rozumiem i pchnęłam lekko drzwi od sali chłopaka. Oprócz pikania maszyn nic innego nie było słychać. Brunet leżał na łóżku podłączony do aparatur z głową owiniętą w bandaż i gapił się w sufit. Na pierwszy rzut oka to zachciało mi się śmiać, bo moje marzenie o jego potłuczonej gębie się sprawdziło. Na całej twarzy miał jakieś zarysy albo malutkie sińce. Przestawiłam krzesło pod jego łóżko i na nim usiadłam. Torebkę zarzuciłam sobie na kolana i zaczęłam się na niego patrzeć.
-Jak się czujesz?-zapytałam
Czułam się jakbym gadała do ściany.
-Nijak.-mruknął pod nosem
-Maciek, będzie dobrze..-troskliwie złapałam go za dłoń ale chłopak ją szybko wyrwał
-Leżę połamany, do tego ten sezon przeleci mi koło dupy a ty mówisz, że będzie dobrze? Skąd ty się dziewczyno urwałaś, co?-delikatnie przekręcił głowę i spojrzał na mnie przymrużonymi oczami
-Nie ten to inny, no każdemu się zdarzają wypadki.-powiedziałam
-Nie jestem każdy, mi się nie zdarzają-warknął-i pieprzę tą waloną nogę, aby stąd wyjdę idę na skocznię, możesz przekazać to Kruczkowi.-powiedział i odwrócił głowę.
Czy on sądził, że jestem idiotką? Na kilometr dałoby się zauważyć, że chce mu się wyć. No zdarza się, wypadki chodzą po ludziach ale jak widzę jego męska duma nie pozwala mu się poddać.
-Potrzebujesz czegoś? Nie wiem kupić ci jakiś sok? Może owoce?-spytałam
-Potrzebuję ciszy. Wyjdź, chcę zostać sam-mruknął
-Jak chcesz...-powiedziałam i wstałam.
Opuszczając salę jeszcze raz spojrzałam na niego i jego wściekły wyraz twarzy, a potem zamknęłam drzwi. Skoro chciał zostać sam to nic tu po mnie. Ruszyłam w stronę windy, nacisnęłam guzik i chwilę musiałam poczekać aż wjedzie na czwarte piętro . Gdy drzwi się otworzyły wyleciał z niej zdyszany Kruczek. Ledwo co go poznałam przez te potargane włosy.
-Trenerze!-zawołałam go i skinęłam głową. Odwrócił się i chyba dopiero teraz ogarnął że tu jestem. Wolniejszym krokiem ruszył w moją stronę.
-Co z Kotem?-zapytał
-Złamana noga, lekki wstrząs mózgu, obita gęba ale charakter nadal ten sam.-wyrecytowałam
-Idę do niego.-powiedział stanowczo.-W której jest sali?
-Chce być sam. Byłam u niego to mnie wyrzucił więc z panem będzie tak samo. Szkoda czasu.-powiedziałam wchodząc do windy. Kruczek wszedł za mną i nacisnął guzik.
-Lekarz powiedział, że ma zakaz zakładania nart w tym sezonie ale Maciek kazał panu przekazać, że aby stąd wyjdzie idzie na skocznię.-powiedziałam
-Ja mu dam na skocznię..-mruknął- nosz kurwa!-walnął pięścią w ścianę
Popatrzyłam na niego jak na wariata a ten nadal stał z tą ręką na ścianie windy.
-Teraz muszę ściągać kogoś na jego miejsce-podrapał się po głowie
-Może Kuba?-uniosłam brwi do góry, a Kruczek w zamyśleniu uśmiechnął się i pokiwał głową..

                                                                          *
Do hotelu wróciłam strasznie padnięta. Jedyne o czym teraz marzyłam to szybki prysznic i pójście spać. Super szybką windą wjechałam na nasze piętro i zmierzając do drzwi do pokoju zaczęłam szukać w torbie kluczy. Zabiłabym się jakbym zapomniała ich wziąć, bo Bóg wie gdzie jest teraz Ewa ze swoimi kluczami. Na całe szczęście były w innej kieszonce niż w tej, w której myślałam, że były.
Rzuciłam torebkę na małą komodę stojącą w przedpokoju. Zdjęłam buty oraz kurtkę i od razu poszłam do swojego pokoju. Z walizki wyjęłam świeże rzeczy na przebranie i miałam zamiar udać się na krótki prysznic do łazienki ale ktoś zadzwonił do drzwi. Jęknęłam z niezadowolenia i poszłam otworzyc.
-Siemanko, przeszkadzam?-uśmiechnięta twarz Klimka przywitała mnie zza drzwi
-Jasne, zapraszam..-ruchem dłoni pokazałam mu, ze może wejśc.
-Słuchaj, w sumie to ja tylko na chwilę z takim małym interesem..-spuścił głowę i zaczął wpatrywać się w swoje buty
-No to dajesz. Mów.-uśmiechnęłam się.
Zarzuciłam ubrania na ramię, usiadłam na brzegu fotela i czekałam aż chłopak coś powie ale niezbyt mu się na to zbierało.
-Klemens no mów.-powiedziałam
-No bo...bo załatwiłem dwa bilety do kina na dzisiejszy wieczór i tak pomyślałem, że może..Może chciałabyś iść ze mną...-powiedział nieśmiało spoglądając na mnie
-Jasne, chętnie..-uśmiechnęłam się-ale dziś naprawdę już nie mam na nic ochoty-chłopak wypuścił z ust powietrze i na mnie spojrzał.
-Może jednak? Podobno fajna komedia-mówił
-Nieee-przeciągnęłam
-Eh no okey nie będę cię zmuszał..-odwrócił się na pięcie do drzwi-a, zapomniałbym. Dawid się pytał czy pożyczysz mu prostownicę
-Po co mu prostownica?-zdziwiłam się
-Wiesz no ja tam nie wiem i raczej nie chcę wiedzieć.-zaśmiał się
-To przekaż Blondaskowi, że nie mam
Brunet pokiwał głową i złapał za klamkę.
-Poczekaj-powiedziałam-do kina mi się nie chce ale zawsze możemy oglądnąć coś w telewizji-wskazałam na plazmę wiszącą na ścianie za mną
-A nie będę ci przeszkadzał?
-Czemu masz mi przeszkadzać? Chodź, chodź. Tylko pójdę wziąć szybki prysznic i wracam a ty znajdź coś fajnego do obejrzenia, okey?-rzuciłam w niego pilotem po czym wzięłam swoje rzeczy do ręki i poszłam do łazienki.
-Nie utop się!-krzyknął Klemens. Zaśmiałam się pod nosem i przekręciłam zamek. Nie mogłam się doczekać aż będę już czysta, świeża i pachnąca bo waliłam szpitalem. Od małego mam uraz do takich miejsc. Nie umiem nawet wyjaśnić czemu, po prostu tak już mam. Brudne rzeczy rzuciłam w kąt, rozwiązałam z kucyka włosy i zamknęłam się w szklanej kabinie. Ciepła woda zaczęła spływać po moim ciele. Kropelki skapywały z moich włosów na plecy i ramiona. Na zaparowanej szybie zaczęłam rysować różne dziwne wzorki jak dziecko. Serduszka, ludziki, kotki, pieski-dzieckiem się jest całe życie, to prawda.

Zgasiłam światło od pomieszczenia i zamknęłam drzwi. Klemens siedział na sofie a gdy tylko mnie zobaczył od razu się uśmiechnął. Usiadłam tuż obok niego i spojrzałam mu w oczy. Chyba po raz pierwszy tak dokładnie się im przyjrzałam. Jeju, jakie on ma śliczne paczadła!
-Ghost Rider może być?-zapytał, spuściłam z niego wzrok i wlepiłam go w telewizor tylko kiwając głową, ze film mi pasuje.
-Co z Kotem?
-Spadł na cztery łapy tylko jedną połamał-powiedziałam
-Czyli co? Nie będzie skakał w konkursach?-zapytał w miarę normalnie ale widziałam po nim że narasta w nim takie odczucie szczęścia. Co jak co, na ludziach się znałam.
-Nie ma szans ale wiesz jaki on jest. Zaprze się i nie ma przeproś.
-No tak tak..-mruknął-oby się nie zaparł-dodał trochę ciszej
Spojrzałam na niego pytająco ale uniknął mojego wzroku.
-Nie lubisz go?-zapytałam z czystej ciekawości
-Nie, czemu?
-Takie odczucie mam tylko..-powiedziałam
-Lubię go lubię-powiedział-tylko bardziej nienawidzę....
________________________________
Boniu jaka pogoda! *____________________________* aż japa się sama cieszy!
taki tam lipny rozdzialik wrzucam i powoli zaczynam kolejny ;)
+CIEPLUSIO, MILUSIO imprezujemy!  <3
         

niedziela, 11 maja 2014

Trzy

-Dobra zostawiam was tu samych. Jakby co to jestem pod telefonem.-powiedział trener wstając z fotela i zbierając papierki ze stolika.-Powodzenia z nim.-szepnął przechodząc obok mnie. Pokiwałam tylko głową i odprowadziłam go wzrokiem do drzwi, a potem spojrzałam na siedzącego i nadąsanego Kota.
-Idź się rozebrać, a ja się przygotuję.-powiedziałam do niego jak do normalnego człowieka a on sobie tylko wzruszył ramionami.-Słyszałeś mnie?-zapytałam
-Daj mi spokój.-mruknął
-Co?-jego odpowiedź jakoś nie zbyt mnie zadowoliła
-Gówno. Nie będziesz mnie masować, rozumiemy się?-wbił przeszywający wzrok w moją posturę
-Po to tu jestem więc idź się przebrać i skończ te swoje szopki.-powiedziałam
-Nigdzie nie idę.-lekceważąco się zaśmiał
-Posłuchaj ja nie jestem jak reszta, że skaczą koło ciebie jak psy, bo masz humorki jak baba w ciąży. Ja chcę wykonać swoją pracę więc jak ci nie pasuje to stąd spieprzaj.-rzuciłam ręcznik trzymany w ręce na pobliski blat i zacisnęłam zęby żeby jeszcze czegoś mu nie powiedzieć
-Wyrażaj się.-powiedział.
-Bo co? Poskarżysz się mamusi?-zrobiłam smutną minkę-ojeej.
-Wystarczy, że nagadam o tobie do Kruczka i on sam cię wyleje.-cwaniacko się uśmiechnął. Boże, gdzie się rodzą tacy palanci? Serdecznie współczuję jego dziewczynie, mieć takiego chama za chłopaka. Chociaż ciekawe czy w ogóle ktoś go chce. Spojrzałam na jego głupio uśmiechniętą gębę. On również sie we mnie wpatrywał. Gdyby nie jego popieprzony typ charakteru byłby spoko ale sory. Nie tylko ładną buźkę trzeba mieć ale też jakieś ludzkie zachowanie. Brunet wstał sobie jak gdyby nigdy nic i podszedł do drzwi. Zamiast wyjść to się odwrócił i chciał coś powiedzieć ale odezwałam się pierwsza.
-Chcesz to sobie mów. Ale wydaje mi się, że media się bardzo zainteresują szanownym panem Maciejem Kotem.-powiedziałam
-Spróbuj tylko..-wskazał palcem w moją stronę i wyszedł.
-Palant.-mruknęłam sobie pod nosem i poszłam zdjąć głupi biały uniform, a potem poszłam do swojego pokoju.
                                                                        *
Pierwsze zawody po krótkiej przerwie. Szczerze? Denerwowałem się. Chciałem oddać tu dobre skoki ale z moim super ekstra podejściem znowu to zjebię. Chciałbym stanąć dziś albo jutro przed lustrem i powiedzieć sobie: No stary chociaż raz coś pokazałeś.  A wiecie co jest najgorszego w tym wszystkim? Że mimo moich wielkich chęci do skakania zawsze jest z dupa. 
-Kocurrrrrrrek, co ty tak rozmyślasz chłopie?-Piotrek poklepał mnie po ramieniu i usiadł na krześle obok
-Wiesz Piotruś dziwne jest to wszystko...-powiedziałem a on tylko westchnął
-No nie no Skarbie nie załamuj się!-krzyknął a wszyscy skoczkowie siedzący w pomieszczeniu spojrzeli na nas jak na debili
-Ryj idioto.-syknąłem wychylając się w jego stronę
-Jak ci się podoba to zagadaj a nie się tu dołujesz misiek hehehe-zaśmiał się-swoją drogą Dianka dobra lasencja, sam bym ruchał jakby nie Justysia-oblizał usta
-Ee stary opanuj się, przecież ty byś Justyny nie zdradził.-powiedziałem.-Czekaj, co?!-wytrzeszczyłem oczy gdy przypomniałem sobie jego poprzednie zdanie.
-Co, co?
-Jaka Dianka? Co ty pieprzysz?-popukałem się w czoło
-Pieprzyc to se możesz maminy rosołek Maciusiu..-pokręcił głową.-Nie mów że ci się nie podobaaaa..-przeciągnął
-Nie podoba mi się.-starałem się mówić stanowczo ale w uszach Żyły nawet najpoważniejszy człowiek na świecie by kłamał.
-Aj tam.-machnął ręką-wam młodym to się w dupach przewraca!-wytknął język-teraz tylko te internety, telefony, prace a miłość to gdzie?-wstał i zapiął swój kombinezon a potem zaczął wiązać buty
-Stary przygrzało ci na tych kwalifikacjach? 
-Rano żem się tylko w szafę walnął ale nic po za tym.-wyjaśnił-Idę oddać swój piękny skok!-zacisnął w pięść dłoń a potem uniósł ja do góry. Gdy wyszedł chwilę wpatrywałem się w ekran. Potem sam zacząłem się przygotowywać i po bardzo długim(mówiąc sarkazmem) skoku Żyły sam wyszedłem na skocznię.

Ostatnia poprawka kasku. Ostatni próbny ślizg z belki. Patrzyłem na Kruczka trzymającego flagę. Wywijała się w każdą stronę. Chciałem trafić na dobry wiatr żeby dodali mi chociaż trochę tych punktów a nie ciągle zabierali jak najwięcej. Trener machnął chorągiewką. Odbiłem się od belki i sunąłem wprost na zeskok. Na progu starałem się jak najbardziej wybić. Trochę mną rzucało bo w tym miejscu były silne podmuchy wiatru ale jakoś starałem się opanować moje ciało. Wokoło było pełno polskich kibiców. Boże, jak ja kocham to uczucie gdy patrzę na nich z góry a oni trzymają kciuki za mój skok! Polskie flagi wirowały prawie w każdym miejscu. Każdy trąbił, gwizdał. Powoli zbierałem się do lądowania i wtedy ta cholerna narta odbiła w drugą stronę. Oprócz tego, że w końcu odpadła, a ja uderzyłem głową i ręką w ubity śnieg to pamiętam, że turlałem się jeszcze przez kilka metrów. Cholerny ból przeszywał moje ciało. Nie mogłem otworzyć oczu, nie mogłem ruszyć ręką. Nic nie mogłem. Byłem sparaliżowany bólem. Słyszałem jak wszyscy coś krzyczą, po chwili dobiegło do moich uszu skrzypienie śniegu pod butami. Kilku ratowników coś tam do mnie mówiło ale szybko straciłem przytomność...

                                                                    *
Pierwsze miejsce po pierwszej rundzie. Całkiem nieźle zaczynamy końcówkę tego sezonu, chłopaki dziś dobrze skaczą. Nawet Żyła, który ostatnio słynie z tych słabszych lotów dziś oddał nawet długi jak na niego skok. Jednak no jest nam trochę źle cieszyć z wyników pierwszej rundy. Nie wiemy co z Kotem. Zabrali go do szpitala, a pojechała z nim tylko Ewa i Diana. Próbowałem się dodzwonić i do mojej żony i do Diany ale obie były poza zasięgiem. Kruczek chodził jakby w niego strzelali. Spięty, nerwowy. No okey my też się martwiliśmy o Macka, bo kurwa, co jak co ale dobrze skacze. Czasem ma te swoje nerwowe chwile przez skoki ale jest dobrym zawodnikiem.
-Odzywały się? Wiadomo co z nim?-trener odezwał się po chwili ciszy
-Nie.-powiedzieliśmy równo z chłopakami
-Ja wiedziałem.. wiedziałem, ze Kota nie trzeba puszczać na tę skocznię. Janek powinien skakać on ją zna, skakał tu dużo razy a tamten?-powiedział wpatrując się w okno
-Trenerze będzie dobrze, Koty zawsze spadają na cztery łapy hehehe-rzucił Żyła
-Nawet w takich chwilach ci do śmiechu?-Kubacki jak nigdy był poważny
-A do śmiechu, masz rację. Maciuś żyje? Żyje. Pogrzebu nie będziemy mu wyprawiać więc trzeba się cieszyć a nie siedzieć jak sępy i się zamartwiać.-powiedział.-trzeba się na robocie skupić, a potem czas na inne duperele, nie tak trener mówi zawsze?-podpytał go. Kruczek był wyraźnie wkurzony jego męczącą wypowiedzią więc wolałem jakoś zmienić temat i po prostu powiedziałem, ze musimy się zbierać na skocznię.
 ____________
Boniuu namęczyłam się nad tym rozdziałem. :D
Miał być gotowy na środę ale miałam problemy z internetem.
Potem miał się pojawić dodać  w czwartek ale przez urodziny miałam całkiem inne plany, a wczoraj w ogóle nie zasiadałam na kompa.
Wczoraj późno w nocy poprawiałam wszystkie błędy i kończyłam rozdział ale sądzę, ze nie wyszedł mi taki jak chciałam.
#JEST #OKROPNY! I tak bardzo mi wstyd, że zawiodłam ;(
                    

sobota, 3 maja 2014

Dwa

Dokładnie od piątej byłam już na nogach. Nie pamiętam dokładnie ile czasu mi zajęło ogarnięcie się, zjedzenie śniadania i zniesienie moich rzeczy na dół, ale na pewno było to mniej niż czterdzieści minut. Aktualnie siedziałam w kuchni i dopijałam drugą kawę, by się bardziej rozbudzić. Powiem szczerze, że mimo wczesnego pójścia spać byłam niewyspana i na dodatek cała obolała, bo w nocy spadłam z łóżka i spałam na podłodze. Ciągle zastanawiało mnie czy serio będzie tak źle jak Gębala opowiadał czy tylko wyolbrzymiał. Miałam cichą nadzieję, że jednak to drugie. Praca pracą ale najbardziej jarało mnie to, że spotkam ciacho Morgersterna czy też dobą dupę Schlierenzauera! Plan miałam taki: gadu-gadu, szybka kolacja, potem zaciągam któregoś do łóżka, robię sobie z nim dziecko a na koniec happy end w kościele i życie ustawione. Moje piękne marzenia zepsuła Majka, która wparowała do kuchni ziewając jak manat. Posłałam jej spojrzenie zabójcy, bo przez chwilę ogłuszyły mnie jej ryki. Brunetka wyjęła mleko z lodówki i jak świnia zaczęła pic prosto z butelki. Boże, a mówią, że to młodsze rodzeństwo robi w domu burdel...-Szklanki są w zmywarce jakbyś nie zauważyła.-mruknęłam pod nosem
-
Jakbyś nie zauważyła to akurat to wiem.-prychnęła
-To może raczyła byś sobie jedną wyjąc i sobie nalać tego cholernego mleka, co?
-Dżises spokojnie siostro.-przewróciła oczami i odstawiła butelkę na stół
-Nie tylko ty pijesz to mleko.-powiedziałam mierząc ją wzrokiem
-Przecież ciebie nie będzie przez najbliższe tygodnie.-zaśmiała się.-Nie spinaj się tak tą robotą, bo się nie do wytrzymania robisz.-posłała mi litosne spojrzenie i wyszła z pomieszczenia. W tym samym czasie rozległ się dzwonek do drzwi. Dopiłam ostatni łyk kawy i wyjrzałam przez okno żeby zobaczyć czy to po mnie. Na podjeździe stał czarny duży bus z logiem FIS'a na masce i drzwiach. Z korytarza dobiegło mnie gadanie mojej siostry z jakimś facetem. Odstawiłam kubek do zlewu i wyszłam na przedpokój. W drzwiach umknęła mi sylwetka kierowcy niosącego moją walizkę, a przy drzwiach stał wyraźnie zadowolony Kruczek. Głupi czy co? Jednak patrząc na jego oczy skierowane w drugą wiedziałam jaki był tego powód. No tak moja super starsza siostra w szlafroku ledwie zasłaniającym dupę.
-Trenerze czas chyba na nas.-kaszlnęłam by mnie zauważył
-Śniadania przypadkiem nie chcesz zjeść?-odpowiedział nawet nie spoglądając w moją stronę
-Jadłam, dziękuję za troskę..-mruknęłam.-Dobra chodź pan no!-tupnęłam nogą w podłogę jak małe dziecko ale nawet to nic nie dało. Zrezygnowałam żeby go dalej wołać. Pojedzie to pojedzie, nie to nie. Kierowca posłusznie otworzył mi drzwi gdy zobaczył, że się zbliżam. Pierwsze to zobaczyłam to rozweselona twarz Piotrka. Przez kilka minut straciłam orientację co się dzieje, bo Żyła wciągnął mnie na siłę do środka i zaczął obcałowywać.
-Fuuuuuuu!-zaczęłam wycierać się rękawem od bluzy.
-Kruczek nie podszedł przypadkiem do ciebie? Gdzie on?-zapytał Kamil
-Stoi i się patrzy jak ciota na dupę mojej siostry.-przewróciłam oczami. Klemens, Piotrek i Dawid spojrzeli po sobie i chcieli dorwać się do drzwi ale Kamil, jedyny normalny facet w tym otoczeniu im nie pozwolił.
-No mistrzu!-jęknęli Dawid z Klimkiem
-Taki żeś się Kamilek dla przyjaciół zrobił? Osz ty kanalio, ja to zapamiętam...-Żyła pogroził Stochowi palcem i usiadł na swoje miejsce.
-No, to w drogę.-rzucił Kruczek szybko wchodząc do nas na tyły.
-I jak? Dobra dupa?-zapytał Kubacki. Kruczek spojrzał na niego pytająco ale zarumienił się! Ha!
-Co ty Dawid chcesz?-zapytał go
-No czy dobra dupa z siostry Diany.-poruszał zabawnie brwiami
-Ty się na skokach skup a nie na głupotach.-Kruczek uciął odpowiedź i schował nos w papiery. Faceci to taka dziwna rasa, że nawet gdyby mi dali milion dolców to bym ich nie ogarnęła. A taki szanowny pan Łukasz Kruczek? Kochający mąż a na dupy to się innym patrzy. Tylko spotkam jego żonę, oj jeszcze mnie popamięta nasz kochany trener.
-Chłopaki więc tak: najpierw spokojnie skaczemy w Willingen, potem Soczi a potem musicie się sprężyc. Następnie będą Falun, Lahti, Kuopio i tak dalej ale na mistrzostwa w lotach też musicie być w jak najlepszej formie, zrozumiano?-trener kadry rozejrzał się po chłopakach, którzy tylko kiwali głowami i z powrotem zanurzył się w kartkach. W busie panowała kompletna nuda. Nawet Ewa z tego całego nic nierobienia w końcu zasnęła i zostawiła mnie samą. Szczerze, to nudzące było słuchanie jak Kamil rozmawia z Jankiem, Żyłą, Kotem i Klemensem o skakaniu. Ale jeszcze gorzej zamulił mnie Kubacki rzucając te swoje "śmieszne" dowcipy.

                                                                              *
-Ej wstajemy..-czyjś głos mówił tuż nad moją głową i delikatnie potrząsał mnie za ramię. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam słodko uśmiechniętego Klemensa. Wyszczerzył swoje białe ząbki jak zobaczył, że zdołał mnie dobudzić. Wypuściłam powietrze z ust i powoli zwlekłam się z siedzenia na normalny nieruchomy ląd. Staliśmy przed hotelem, w którym będziemy przez jakieś trzy/cztery dni. Hotel jak hotel nie było się czym zachwycać. Całą gromadą poszliśmy do recepcji po klucze. Na całe szczęście miałam w pokoju Ewę więc na pewno nie będzie tak nudno. Razem z blondynką pognałyśmy do windy nie czekając na resztę ale Żyła idiota przybiegł i zatrzymał zamykające się drzwi nogą.
-A my to co?-zapytał Kamil
-Dla waszej aktywności fizycznej powinniście zapieprzać na górę schodami..-powiedziałam po czym "wrednie" się uśmiechnęłam.
-Ale winda zabiera sześc osób.. więc do nas niech wejdą cztery a reszta pojedzie potem.-spokojnie powiedziała Ewa. Po chwili jak bydło wpakowali się Kamil, Piotrek i Dawid. Nacisnęłam odpowiedni guzik i powoli zaczęliśmy jechać w górę.
-Oj no proszę was..-jęknęłam gdy zobaczyłam całujących się Stochów
-Te to by się miziały i miziały a dzieci robić to ni ma komu..-powiedział Żyła opuszczając windę. Zaśmiałam się i również zrobiłam to samo. Podeszłam pod pokój numer 465 i oczywiście musiałam czekać na moją współlokatorkę, bo miała oba klucze. Ten dla mnie i ten dla siebie.
-No już idę, już idę.-przedrzeźniała mi się.-Właź.-powiedziała jak otworzyła drzwi
Pokój był nawet w miarę okey. Oczywiście gdybym to ja miała urządzać pokoje w tym budynku to wyglądały by o wiele lepiej ale jak to mówią: jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Miałam dosłownie chwilę, żeby odpocząć bo szanowny trener zdążył mi już napisać sms'a, że za pół godziny mam być na dole i "zrobić dobrze" chłopakom. Ah, jaki on zabawny.

______
Heej wam, jak mija majóweczka? ;)
Coraz mniej do wakacji, yeah!
Jak rozdział? Podobał się? Jesteście niezadowoleni?
Od razu mówię, że na praaaaawdę starałam się żeby był fajny ale ciężko się skupić na taką robotą jak ma się pełną chatę ludzi ;__;
Zapraszam do czytania i komentowania, pozdrawiam :)