czwartek, 17 lipca 2014

Trzynaście

*6 miesięcy później*

Zdenerwowana siostra Diany ostatni raz poprawiła swój welon jako panna. Obok niej stał równie zestresowany Dawid. Mimo uczucia jakim się darzyli teraz bali się ceremonii ślubnej. Za młodymi stali ich świadkowie. Maja wzięła na to stanowisko swoją młodszą siostrę, za to Dawid poprosił o to kolegę z kadry-Macieja Kota. Diana i jej znienawidzony skoczek narciarski nadal nie rozmawiali ze sobą jak ludzie. Nawet w tej chwili brzydzili się stać obok siebie. Ciągle się kłócili, przezywali jak dzieci, godzili, chodzili nadąsani i mimo tego, że wszyscy zaczęli mówić, że pasują do siebie oni nienawidzili się jeszcze bardziej. Młoda fizjoterapeutka twierdziła, że zniesie to upokorzenie dla swojej siostry. Z bólem serca, ale da radę przez całe wesele i wszystko będzie po staremu. No może nie do końca. Jej siostra będzie nosić nazwisko najgłupszego człowieka na ziemi, a wkrótce urodzi małe, lokowate Kubaciątka. Diana z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy złapała pod rękę Macka i za młodą parą weszli do kościoła, by być świadkami przysięganej miłości. 

*
Po oczepinach połowa gości zaliczyła zgon. Siostra panny młodej również była podpita ale trzymała się na nogach. Z pełną świadomością poprosiła Kota o jeden taniec.
-Nie jesteś taki zły, wiesz?-szepnęła do ucha chłopaka
-Ty też nie.-również szepnął
-Przystojny Kocie jesteś.-zaśmiała się, a chłopak obrócił się dookoła własnej osi.
-Wiem.-poruszał brwiami i ponowie ją obrócił.
-A z tym krawatem  to już w ogóle.-dziewczyna złapała w rękę niebieski krawat zwisający z jego szyi i lekko go pociągnęła.-Chcę cię.-wymruczała tuż przy jego uchu i przygryzła czułe miejsce pod nim. Chłopak przymknął oczy z wywołanej przez dziewczynę przyjemności,
-Ja ciebie też.-powiedział patrząc jej w oczy. Diana przygryzła wargę i zapytała:
-Dużo wypiłeś?
-Mało.-skłamał, bo chciał jak najszybciej znaleźć się z dziewczyną sam na sam.
-To jedziemy do mnie.-powiedziała tuż przy jego ustach i lekko musnęła jego ciepłe, delikatne wargi

*
Do domu Leśniewskiej zostało niecałe sześćset metrów. Droga była pusta, co ułatwiało im jazdę, bo Maciek przez procenty szalejące w jego głowie prowadził samochód slalomem. Lampy zgasły już dawno, a reflektory w aucie starszego brata chłopaka powoli wysiadały. Chłopak pochylił się, by dać szybkiego całusa brunetce. W momencie, gdy odrywał się od jej policzka w ich samochód uderzył nadjeżdżający tir. Stacyjka momentalnie przestała świecić, silnik zgasł, szyby pękły w drobny mak, a on i Diana leżeli nieruchomo, a po ich twarzach płynęły stróżki krwi.

  
*
-Co z nią?-oszołomiony Maciek leżał w szpitalnej sali i przymykał powieki od rażącej bieli ścian.-Co z Dianą do cholery?!-krzyknął tyle ile miał siły. Przy jego łóżku pojawił się lekarz i salowa. Spojrzeli po sobie i mężczyzna powiedział:
-Pana koleżanka nie żyje.-powiedział wolno i spokojnie, a oczy Macka zapełniły się łzami. Chłopak zaczął obwiniać się za śmierć dziewczyny. Wmawiał  sobie, że to on powinien być na jej miejscu. Nie chciał i nie mógł przyjąć do wiadomości, że Diana odeszła.
Po trzech godzinach pobytu Macka w szpitalu pojawiły się pewne komplikacje. Lekarze robili co mogli, ale niestety nie dali rady...

   I tak kończy się historia Diany i Macka.
Odpychali się od siebie, przyciągali, kłócili, godzili...
Ale los postawił na ich drodze coś co ich połączyło.
Wspólną śmierć.
Pewnie chciał złączyć ich ze sobą w niebie skoro nie wyszło na ziemi.
Teraz ta dwójka przemierza niebieskie uliczki królestwa na górze i jest ze sobą szczęśliwa.
A ty pamiętajcie, że wbrew waszej woli to los decyduje o tym co was czeka.
___________________________________________

I takim sposobem zakończyłam to opowiadanie.
Przepraszam za to, że nie wszystkie rozdziały mi wychodziły, że czasem długo nic się tu nie działo. Przepraszam również za to, że już kończę tę historię. Jak pisałam "pechową trzynastkę" czułam się inaczej niż przy poprzednich rozdziałach..
Jest mi smutno z powodu zakończenia, ale niestety nie wyrabiam z pisaniem.
Bardzo wam dziękuję za te 76 komentarzy, 1 656 wyświetleń ♥ 
Jesteście cudowni!
Najbardziej dziękuję +siatkarka kurkowa  za komentowanie każdego wpisu, jesteś niesamowita! <3
Ale wszystkim osobom, które również dodawały komentarze, bardzo dziękuję.
Teraz piszę dwa inne blogi. Jeden jest poświęcony piłkarzowi, a drugi skoczkowi narciarskiemu.
Serdecznie was na nie zapraszam:
Neymar http://neymar-opowiadanie.blogspot.com/
Krzysztof Miętus http://ja-ty-i-brak-nas.blogspot.com/

3majcie się! ♥
     

2 komentarze:

  1. Nie ma za co kochana :* Kocham to opowiadanie i jestem smutna, że to już koniec, wiesz? :(
    I to w dodatku taki koniec! :(
    Nie spodziewałam się, że tak zakończysz losy Kota i Leśniewskiej, w życiu! Śmierć obojga?! Przeczytałam o Dianie i pomyślałam, że dobrze, iż chociaż Maciej przeżył a tu...
    Ech, płakać mi się chce normalnie!
    Nie wiem co więcej napisać, bo cholernie żałuję, że już skończyłaś. Będzie mi ich brakować!
    Poza tym, fajnie że chociaż jej siostrze i Dawidowi się udało. Ślub, wesele, małe dawidziątka... :)
    Pozdrawiam cię i mam nadzieję, że wpadniesz na 2. część "Skocznia jest jedna a narty są dwie" www.cienie-we-mgle.blogspot.com
    :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko.. Miałam nadzieję na happy end a tu takie coś :( zaskoczyłaś mnie no ale cóż.. szkoda, że już kończysz to opowiadanie ale czytam pozostałe dwa Twoje opowiadania :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń